Now, at last, the masks had fallen away. The strings of the puppets had become visible, and the hands of the prime mover had become exposed. Most ironic of all, was the last gift that Raziel had given me. More powerful than the sword that now held his soul, more acute even than the vision that his sacrifice had accorded me. The first, bitter taste of that terrible illusion. Hope.
~
Nadzieję na lepsze jutro, na to że ciągle można coś zmienić. Widok tego na co skazałem Raziela wrzucając go do otchłani coś we mnie zmienił. Nie byłem już tym samym Kainem, który przed chwilą skazał Nosgoth na powolną zagładę. Teraz chciałem coś zmienić, coś zrobić, żeby temu zapobiec. Nie mogę działać pochopnie musze to wszystko przemyśleć. Po kilku dniach spędzonych na przemyśleniach podjąłem decyzje. Trzeba przywrócić równowagę za wszelką cenę. Został już tylko jeden strażnik. Trzeba z nim skończyć nawet gdyby oznaczało to i mój koniec. Nie wolno tracić czasu. Musze szybko dotrzeć do jakiejś komnaty czasu i zabić Strażnika Równowagi zanim podejmie tą feralną decyzję. Wiem, że sam nie ofiaruje życia za Nosgoth, przynajmniej w tedy, Więc musze sobie pomóc w podjęciu tej decyzji. Czas ruszać
Dotarłem do komnaty. Teraz tylko zrobić to co musze, nawet, jeśli wiąże się to z moim końcem. Przeniosłem się dzień przed rozpadem Filarów. Jako pierwszego trzeba było się pozbyć Moebiusa. Udałem się do miejsca gdzie stracono Voradora, w poszukiwaniu tego starca. Nie poszło mi z Moebiusem trudno, zdążył tylko jęknąć. Widziałem przerażenie w jego oczach kiedy zwisał przebity na Reaverze, widziałem coś czego nie był wstanie przewidzieć on ani nawet ta wielka kałamarnica, której służył. W tym momencie pojawił się tamten Kain, widocznie z tym samym zamiarem, co ja. Trochę mnie to zaskoczyło. Chciałem to załatwić w innym miejscu, pod Filarami, ale cóż, tutaj też można.
- Co to ma znaczyć, co tu robisz, kim jesteś!? - wyrzekło na mój widok moje wcześniejsze ja.
- Nie zrozumiesz tego, jeszcze nie. Może kiedyś w przyszłości. Na razie szukasz odpowiedzi. - Nie mogłem teraz się na niego rzucić z mieczem, jeszcze nie to wydarzenie będzie na tyle ważne, że nie może się odbyć tutaj - ruszaj pod Filary tam znajdziesz to, czego szukasz
Przeniosłem się trochę dalej, tak żeby myślał, że to tylko złudzenie. Rozejrzał się dookoła obejrzał leżące ciała i udał się pod Filary. Dla Voradora był już za późno. Udałem się na miejsce katastrofy, którą zapoczątkowałem. Wyprzedziłem tamtego Kaina. Ariel wyraźnie zdziwiła się moją wizytą.
- Czy ja ci znam, wyglądasz znajomo - powiedziała.
- Czekam tutaj na tego samego, na którego czekasz ty - odparłem.
- Poznaję cię byłeś nim kiedyś, teraz już nie jesteś.
- Co msz na myśli?
W te słowa do Filarów dotarł Kain.
- Ty tutaj, A więc to nie było złudzenie.
- Nie, jesteś tutaj ponieważ masz do wypełnienia bardzo ważną rolę w historii tej krainy. Ja pomogę ci ją wypełnić.
- O co ci ch...
- Dość pytań, dość wątpliwośc... Czas umierać... - teraz był odpowiedni moment na to, żeby przywrócić to co zostało kiedyś odebrane tej krainie... zaczęliśmy walczyć. Tak jak kiedyś z księciem Williamem. Ponowne skrzyżowanie Reaverów, teraz, mam nadzieję, przyniesie więcej dobrego. Ale jednak teraz coś było inaczej nie walczyłem jak z Williamem, coś dodawało mi energii. Może to dusza Raziela teraz zaklęta w mieczu, może coś innego. Walczyliśmy długo i nie przerwanie, cały czas myślałem o tym, że by przywrócić równowagę, żeby uwolnić od zepsucia Nosgoth. W końcu Jego Reaver się rozpadł, nie pękł tak jak przy Williamie, dosłownie się rozsypał, a Kain padł wyczerpany. Jednym cięciem pozbawiłem go głowy. Ostatnia przeszkoda w drodze do przywrócenia została pokonana. Nagle poczułem ogromny bul, czułem się jakby ktoś próbował rozerwać moje ciało kawałek po kawałku. Jednak szybko to minęło. Podniosłem głowę i spojrzałem na filary. To był najpiękniejszy widok jaki widziałem. Powoli, z góry na dół ustępowało z nich zepsucie. Kiedy oczyściły się całkowicie fala przyjemnego ciepła przetoczyła się przez krainę. Wstałem, rozejrzałem się dokoła, nie mogłem uwierzyć, że jeszcze żyję. W ty Momocie podszedł do mnie duch Ariel.
- Wszyscy mieszkańcy Nosgoth winni Ci są dozgonną wdzięczność za to co zrobiłeś. Teraz kraina powoli wróci do życia. Spełniłeś swoje przeznaczenie. Dzięki tobie mogę wreszcie odejść. Dziękuje Kain - w tym momencie duch Ariel rozpłynął się w powietrzu.
Ciągle, żyłem, może dla tego, że nie mam już serca Janosa, nie jestem tym samym Kainem, który leży teraz martwy u moich stóp, nie wiem. Wiem natomiast, że Nosgoth potrzebuje władcy. Czemu nie skorzystać z takiej okazji. Lepiej władać kwitnącym ogrodem niż umierającą pustynią. Moje rozmyślania przerwał nadchodzący Vorador. Nie wiem jakim cudem został wskrzeszony, może sprawiły to te same siły, które ocaliły mnie, a może to przywrócenie równowagi, nie wiem. Bardzo mnie to zdziwiło.
- Jakim cudem ty żyjesz, widziałem Cię pozbawionego głowy.
- Sam zastanawiam się nad odpowiedzią na to pytanie. Teraz mam jednak jedno do ciebie, co zamierzasz teraz zrobić? Równowaga przywrócona, Nosgoth zaczyna powoli odżywać...
- Oraz potrzebuje władcy.
- A Filary strażników, zastanawiałeś się nad tą sprawą?
- Nie, o tym nie pomyślałem teraz trzeba się zastanowić co z tym zrobić. W tym momencie zjawił się Janos.
- Dopełniłeś przeznaczenia swojego, przeznaczenia Raziela. To o tym mówiły przepowiednie, ale teraz mamy ważniejsze problemy. Filary potrzebują strażników.
Kiedy to mówił zaświtała mi w głowie pewna myśl...
~
Kilkaset lat później...
Sanktuarium Klanów. Centrum mego imperium. Wygląda teraz inaczej niż to, które pamiętam. Teraz dookoła rosną drzewa, latają nad nim ptaki. Nie ma już łowców wampirów, nie są potrzebni, wraz z przywróceniem równowagi klątwa Hyldenów została zdjęta, Nie byliśmy już drapieżnikami plującymi na ludzi. Ewolucja poszła od tamtej pory we właściwym kierunku. Nasza rasa już się nie deformowała, teraz szliśmy w kierunku Starożytnych. Wskrzesiłem moich poruczników tak jak przedtem. Potrzebowałem zaufanych, lojalnych, już nie dowódców armii, ale strażników przybocznych. Teraz ludzie nie musieli stawać się wampirami, jednak za wierną służbę dostępowali tego zaszczytu . Najszybciej prawie doskonałą formę osiągnął Raziel, tak jak przedtem wyprzedził też mnie. Coś takiego nie mogło pozostać bez mojej reakcji. Po mojej prawej stronie stał Janos, nauczyciel, zajmował się zmienianiem zasłużonych w wampiry, najbardziej szanowana osoba w moim imperium. Po lewej zaś Vorador, strażnik Filaru Śmierci, teraz już nie sojusznik z przymusu, tylko przyjaciel. I nadszedł Raziel. Potężny, dostojny, majestatyczny , z niebieską skórą oraz skrzydłami kruka potężniejszymi nawet od tych, które posiadał Janos. Dookoła stała reszta jego braci. Wchodząc odezwał się w te słowa:
- Jestem Raziel, strażnik Filaru Równowagi pierwszy z twoich przybocznych strażników Panie, twój wierny sługa i przyjaciel. Wzywałeś mnie.
Tak jak kiedyś wstałem z tronu, podszedłem do niego obeszłam, dotknąłem skrzydeł. Stanąłem naprzeciw niego, kazałem wstać. Reaver stał obok tronu, podniosłem go, podszedłem do Raziela
- Jako pierwszy osiągnąłeś prawie szczytową formę ewolucji. Jesteś najbardziej oddany sprawą Imperium. Wreszcie najpotężniejszy z nas wszystkich... W związku z tym przekazuje na twoje ręce ten oto miecz, najpotężniejszą broń w całym Nosgoth oraz symbol władzy nad imperium.
Wszyscy zgromadzeni byli bardzo zdziwieni tym faktem. Nikt by się nie spodziewał, że dobrowolnie oddam władzę. Rzeczywiście, długo bym tego nie zrobił, ale widziałem jak Raziel radzi sobie z rządzeniem kiedy ja nie mogłem tego robić. Postanowiłem odejść, byłem tym wszystkim zmęczony. Rządziłem imperium dość czasu. Nie wiem czemu wywoływało to we mnie zmęczenie. Może ofiara Raziela w tedy w twierdzy wampirów tak bardzo mnie odmieniła? Nie wiem. Raziel przyjął władzę, choć przez chwilę w jego oczach dało się zauważyć niepewność, która szybko minęła. Teraz, gdy patrzę na Nosgoth z komnaty na szczycie wieży w Twierdzy Wampirów, którą uczyniłem pomnikiem ogromnej ofiary złożonej przez jednego wampira oraz swoim domem, wiem, że dokonałem słusznego wyboru przekazując Razielowi władze. Imperium kwitnie i rozwija się o wiele szybciej niż za moich rządów. Często przechadzam się do Sanktuarium Klanów, żeby porozmawiać, oraz popatrzeć na Filary. Jednak nadziej, którą dał mi Raziel przez swoją ofiarę nie była tylko pusty, złudnym uczuciem.