"Narodziny" a.k.a. "Jak Kain stworzył sześciu generłów"

by Qnop

Opowiadanie zaczyna się po wydarzeniach z Blood Omen. Kain po opuszczeniu Pillars wyrusza do Bastionu Maleka, gdzie wcześniej widział gdzieś wzmiankę o istnieniu grobowca Sarafan, o sześciu wojownikach, najlepszego niegdyś oddziału Łowców wampirów. Pochowani oni byli w Nosgoth, lecz nikt nie wiedział gdzie się znajduje ich grobowiec. Kain przeszukał Bastoin lecz nic nie znalazł. Kain opuścił Bastion.

Wracając spostrzegł 12 łowców wampirów, dobrze uzbrojonych, którzy gdzieś maszerowali. Kain zdziwił się ponieważ, nie szli głównymi ścieżkami tylko przez las i drogą, którą Kain nigdy wcześniej nie widział. Kain postanowił zbadać to i podążał za nimi. Nocą żołnierze odpoczywali, zatrzymali się w miejscu, które wyglądało na specjalnie przygotowane do tego by tam odpocząć. Znajdowało się tam zgaszone ognisko. Żołnierze rozpalili ognisko, rozładowali ekwipunki, zjedli i odpoczywali, ponieważ o świcie mieli ruszać w dalszą podróż. Ich obozowisko okrył płaszcz mgły, w którym Kain swobodnie mógł poruszać się pomiędzy nimi. Zauważył, że ich zbroje mają na plecach wykute skrzydlatych wojowników i Sarafańskie hełmy, które widział również w Bstionie Maleka.

Łowcy rozmawiali o celu swej wyprawy, czyli o warcie przy grobowcu. Ale nie mówili o jakim grobowcu, więc Kain nie wiele się dowiedział. Wampir powoli tracił cierpliwość. W końcu żołnierze zaczęli przysypiać i Kain postanowił samemu wyciągnąć z nich informacje. Mgła była bardzo gęsta, więc wykańczał jednego pod drugi, aż został tylko jeden, który akurat gdy Kain wycinał wszystkich poszedł się odlać i gdy wrócił usiadł na miejscu gdzie wcześniej się rozpakował i spostrzegł, że jest sam, nikogo nie był w pobliżu. Krzyknął za jednym z żołnierzy licząc na odpowiedz, ale nikt się nie odezwał. Jego umysł przeszyło uczucie, że jednak nie jest sam, że jest tu ktoś jeszcze, ale nie wiedział kto lub co. Podbiegł z powrotem do miejsca gdzie wcześniej siedział i wziął swój miecz. Zaczął się rozglądać i chodzić po omacku i szukać swoich kompanów. Przeszadł kilka kroków i poczuł, że wdepnął w jakąś kałużę. Wcześniej nie widział żadnej kałuży, ponieważ miejsce, w którym rozbili obozowisko było suche. Przykucnął by sprawdzić ją. Dotknął palcami i z przerażeniem stwierdził że to ludzka krew. Dobył jeszcze nóż, który nosił przy pasie. Zaczął szukać pozostałych. Krzyknał:

Łowca: Gdzie jesteście?

Kain: Mnie szukasz?

Łowca odwrócił się i zobaczył przed sobą ciemną postać o czerwonych oczach. Wziął zamach mieczem, który trzymał w prawej ręce, ale nic nie zrobił ponieważ Kain Złapał go za gardło i podniósł do góry.

Kain: Gdzie podróżujecie !!!?

Łowca: Nic ci nie powiem ty potworze!

Kain: Powiesz, albo podzielisz los kolegów!

Łowca: Nic nie powiem, nie mogę ufh to tajemnica

Kain wydarł mu z ręki miecz, przystawił mu do gardła i powolutku dociskał ostrze do jego krtani. Łowca nic nie mówił więc Kain wziął zamach mieczem na żołnierza i już miał go przeciąć gdy:

Łowca: nieeee, proszę nie zabijaj mnie...

W tym momencie żołnierz popuścił w spodnie.

Kain: odrażające... MÓW gdzie wędrowaliście !!!!

Łowca opowiedział mu wszystko o grobowcu i o zmianie warty, na którą szedł.

Kain: To wszystko ?!!!

Łowca: Tak... błagam zostaw mnie... nie zabijaj...

Kain: dobrze...

I Kain przebił go mieczem.

Kain: Taka miernota nie zasługuje na to by żyć.

Kain wiedział już gdzie ma szukać grobowca. Przybrał postać nietoperza i poleciał.

Odnalazł grobowiec. Znajdował się on niedaleko byłej twierdzy sarafan . Grobowca strzegli żołnierze, jak się okazało, byli to żołnierze Moebiusa, którzy mieli tam pozostać, aż do przybycia kolejnej warty. Żołnierze zmieniali się co trzy dni. Była to nieduża grupa licząca 12 uzbrojonych po zęby łowców wampirów. Siedzieli przy dużej bramie, która była wejściem do tego grobowca. Wiedzieli oni, że wampiry już im nie zagrażają, ponieważ Vorador - ostatni żyjący wampir został ścięty, więc nie przykładali się bardzo do pełnienia warty. Gdy Kain obserwował ich z ukrycia, ujrzał że wartownicy urządzili sobie imprezę przy ognisku. Pili, jedli, śpiewali pieśni o sarafanach i pili. Bowiem nie wiedzieli oni, że członkowie Rady Kręgu Dziewięciu już nie istnieją. Nikt im o tym nie powiedział, ponieważ żołnierze którzy mieli ich zmienić mieli im przynieść wiadomość o wydarzeniach, które miały miejsce w Nosgoth - o śmierci Moebiusa i upadku Kręgu Dziewięciu. Zmiana miała przybyć dopiero następnego dnia. Był już późny wieczór, godz. ok. 23:00. Wartownicy nadal balowali przy wejściu do grobowca. Kain nie czół zagrożenia ze strony wartowników. Wcześniej się przygotował i ruszył w ich kierunku spokojnym krokiem.

Podszedł do nich i się przysiadł. Wartownicy byli tak wcięci, że nie rozróżniali wampira od człowieka. A że Kain wyglądał jak człowiek (tylko trochę blady ;), to nie robiło różnicy. Siedzący obok Kaina zapytał gdy ten się przysiadł:

Wartownik (nr1): bueabuu (bełkot- wartownik nie mógł się wysłowić) ...Ktoś ty i czego chcesz ?

Kain: Jestem waszą zmianą.

Wartownik (nr1): eee... co ... tylko jeden .. eghy ... bek (bek-nął sobie) ??...mieliście, przybyć dopiero juto... a zresztą .... napij się z nami... pijemy za śmierć takiego jednego zielonego wampira...

Kain: To tu jest ten grobowiec Sarafan ?

Wartownik (nr1): yyy... a co jesteś tu pierwszy raz ??

Kain: Tak, jestem nowy...

Wartownik (nr1): yyy... co... a.... noo tak.... mamy go strzec przed wampirami i.... aaa (i spadł z pnia, na którym siedział)

Wartownik (nr2): ... bek... too jest święttee miejsce...sarafanie to nasi przodkowie... gul gul (napił się wina)

Kain: Chciałbym zobaczyć to miejsce

Wartownik (nr 6): ... no nie wiem... eee... nie wolno...

Kain nie chciał od razu zabijać pijanych wartowników, nie wiedział czy w grobowcu nie ma żadnych pułapek, więc wyciągną flaszkę i postawił na czymś co pełniło funkcję stołu.

Wartownik (nr 6): chocho... eee... no nie wiem...

Kain wyciągnął jeszcze dwie.

Wartownik (nr2): No chłooooopaki możemy chyba zrobić maaały wyjątek

Wartownik (nr 3): wpuśćmy go...bek...! Choć ja ci otworzę ...

Wartownik pokazał wrota do grobowca. Grobowiec przypominał dużą katedrę, jakby snaktuarium. Był pół okrągłym, w środku słabo doświetlony, ponury i bardzo stary. Kain zapytał.

Kain: Są tam jakieś pułapki?

Wartownik (nr 3): no co tyyy, jedynie jest tam ciemno jak w d.... . Weź pochodnię. Najjjjpierw jest duża komnata, znajdziesz tam korytarz, który zaprowadzi cię do głównego grobowca.

Wartownik slalomem powrócił do pijanych kompanów. Kain wszedł do środka. Na ścianach były malowidła, ale było zbyt ciemno, aby coś dojrzeć. Kain zapalił pochodnię i ostrożnie kierował się w stronę głównego grobowca. W końcu korytarza znajdowały się wrota, które stały na drodze pomiędzy nim, a miejscem spoczynku legendarnych wojowników. Na drzwiach był wykuty napis: "Oto grobowiec Sarafan, szlachetnych wojowników, obrońców ludzkości przed wampirami, Jest to miejsce spoczynku SZEŚCIU i ICH MISTRZA. Wejść mogą tylko wybrani". Kain dostał się do środka i ujrzał 7 imion nad 7 grobami. Raiela, Turela, Dumaha, Rahaba, Zephona, Melchiaha i Maleka. Kain gdy ujrzał grób Maleka zdziwił się ponieważ Malek żył jako zbroja, a raczej jego dusza. Po chwili zrozumiał, że tu jest przygotowane dla Maleka. Kain podszedł do grobu Raziela.

Kain V.O.: Nareszcie... ludzie - zabójcy wampirów... pomogą mi w wykonaniu mojego planu... cóż za ironia... zwrócę im życie... staną się tym czego najbardziej nienawidzili, tym co chcieli wytępić... wampirami... niegdyś stali w obronie ludzkości... teraz będą stali przeciwko ludzkości.

Kain przeniósł się do wymiaru spektralnego. Gdzie krążyło po komnacie sześć dusz. Wiedział on, że aby stworzyć wampira trzeba pojmać duszę i tknąć ją w martwe ludzkie ciało. Ciało gdy ciało otrzyma duszę odradza się, ale nie jest do końca tym samym co wcześniej, jest Nosferatu - wampirem, który aby żyć musi pić ludzką krew. Tylko wampir może stworzyć wampira. Kain nie wiedział bardzo jak ma przenieść duszę do wymiaru materialnego gdzie jest ciało i nie wiedział nawet jak ma ją złapać. Kain powrócił do wymiaru materialnego i pootwierał krypty wszystkich sześciu trumien. Trumny były z kamienia, bardzo solidnie wykonane i ciężkie, a w nich ciała jego pierwszych przyszłych synów. Przeniósł się do wymiary spektralnego. Ujrzał, że ciała pojawiły się w tym wymiarze, a dusze które znajdowały się w komnacie zaczęły krążyć, każda wokół jednego ciała. Kain zaskoczył się tym, że dusze same przybliżyły się do ciał, ale nie wnikały w nie, po prostu krążyły przy nich. Kain chwycił w ręce duszę znajdującą się przy ciele Raiela, lecz dusza opierała się ciału, tak jakby nie chciała do niego wrócić. W końcu dusza uciekła mu z rąk, Kain pochwycił ją jeszcze raz i ponownie spróbował, ale bezskutecznie. Zdenerwował się dlatego że mu nie wychodzi, ze złości pochwycił ją i trzasnął nią o ciało Raziela... i nagle... dusza rozprysła się i znikła. Kain zwątpił. Nie udawało mu się to, pomyślał, że zniszczył duszę. W pewnym momencie spostrzegł, że ciało znikło... nie było go... jakby wyparowało. Kain zdezorientowany powrócił do wymiaru materialnego, gdzie ujrzał, że ciało ożyło. Ale było bardzo słabe. Zrozumiał również, że dopiero stworzony wampir potrzebuje krwi. Ale najpierw powrócił do wymiaru spektralnego i powtórzył tę samą czynność z duszą, która krążyła wokół zwłok Turela, aby sprawdzić czy to samo stanie się i z tą duszą. I Turel został stworzony jako drugi, drugi syn. Kain wskrzesił pozostałych w kolejności Dumah, Rahab, Zephon, Melchiah. Ale jego pierwsze dzieci były słabe, nie były w stanie samemu zdobyć Krwi. Kain opuścił swoje dzieci.

Wyszedł do balujących wartowników. Powiedział im, że potrzebuje ich pomocy, ponieważ wewnątrz dziej się coś dziwnego. Strażnicy nie chcieli iść, trochę nie byli w stanie. Wartownicy byli starymi pijakami, więc Kain obiecał im, że jeszcze tej nocy dostarczy im tyle wina ile będą chcieli i jeszcze rozrywkę. Wartownicy kręcili nosami, ale w końcu ulegli. Poszli za Kainem. Weszli do grobowca. Idąc obijali się o siebie, chwiali się ale podążali za Kainem. Gdy weszli do głównego grobowca, zobaczyli puste groby, zlękli się, chcieli uciekać, ale drzwi, które były jedynym wyjściem zatrzasnęły się. Wartownicy byli bardzo pijani i sami nie wiedzieli co zrobić, ledwo stali i prawie robili pod siebie. Ale nie byli do końca świadomi, nie wiedzieli co ich czeka... Nagle wszystkie pochodnie zgasły. Przerażeni, przewracali się o siebie, próbowali dokądś uciekać, ale sami nie wiedzieli gdzie. I nagle w grobowcu rozległy się krzyki, jęki, odgłos łamania karków. Grobowiec Sarafan stał się również ich grobowcem. Kain i jego dzieci zaspokoili głód - pierwszy posiłek nowo narodzonych wampirów.

Była jeszcze noc, więc Kain otworzył wrota i wyszedł z nimi na zewnątrz. Pokazał swym dzieciom na czym polega bycie wampirem, opowiedział im o słabościach i ich roli jako namiestników. Kain myślał, że będzie musiał uczyć ich wszystkich walczyć, posługiwać się mieczem. Ale gdy dobyli broń, spostrzegł, że jednak nie będzie musiał tego robić. Bracia doskonale sobie radziła. Wyglądało to tak jakby walczyli od zawsze. Szóstka braci pamiętała jak się walczy, ale nie pamiętała swej przeszłości, nic ze swego ludzkiego życia, Kainowi to nie przeszkadzało. Nie powiedział im kim byli. Zaczęło wschodzić słońce. Kain i jego dzieci schronili się przed słońcem w pierwszej komnacie tej grobowej katedry. Zakazał im wchodzenia do dalszej części grobowca, gdzie niegdyś spoczywali. Ukrył ich prawdziwą tożsamość za dużym głazem, którym zastawił wejście do grobowca. Kain przez cały dzień opowiadał o ich słabościach, o ich nowych zdolnościach i o ludziach. Również ich trenował - przygotowywał do wojny. Około godz. 15:00, Melchiaha dopadł głód i chciał wyjść na zewnątrz poszukać sobie jakiejś ofiary, z którego można by było upuścić trochę krwi. Kain ostrzegł go przed słońcem, ale ten i tak wyszedł, a na zewnątrz świeciło słonce. Inni bracia chcieli go powstrzymać, ale Kain im zabronił. Kain pozwolił mu samemu przekonać się o swojej słabości. Melchiah wyszedł na dwór i właśnie w tym samym memencie słońce skryło się za chmurami, więc przez chwilę był bezpieczny na dworze. Melchiah zaczął się rozglądać i stwierdził, że mistrz nie mówił prawdy o działaniu światła, zaczął drwić sobie ze światła. I w tym momencie chmury zaczęły powoli odsłaniać słońce. Promienie słoneczne zaczęły powoli przechodzić po ciele Melchiaha. Po chwili stwierdził, że coś jest nie tak, poczuł na sobie działanie słońca, które zaczęło palić jego skórę. W ułamku sekund dotarło do niego, to że ze słońcem to nie przelewki, mistrz mówił prawdę i jak z bata strzelił, Melchiah znalazł się pośród swoich braci i swego pana. Ale zostały mu rany wypalone przez słońce. Kain opowiedział o ranach, że za każdym razem będą się goić, regenerować i że wampir może zginąć też przez własną głupotę. Zapadł zmrok i Kain ze sowimi synami wyszli z kryjówki. Kain miał już swoją małą armię, z którą mógł wyruszyć na podbój Nosgoth.