Me armie zostały rozbite.
Mój pałac leży w ruinie.
Moi wrogowie zabrali mi wszystko,
całe me bogactwa i władzę.
Lecz nie mogli mnie zabić.
Wciąż kroczę po świecie, słaby lecz żywy.
Zabrali wszystko prócz bicia mego nieumarłego serca.
Teraz poznają strach,
kwilące niemowlęta, które myślały, że mogą mnie
zniszczyć.
Odzyskam me moce
i przybędę do nich pod osłoną nocy.
A me odwiedziny nie będą im miłe.
Dwieście lat po tym jak szlachcic Kain
został skazany na przemierzanie nocy jako wampir,
a wieki przed tym, jak rządził
spustoszonym Nosgoth ze swym porucznikiem Razielem,
jego droga podboju zostaje zablokowana przez nowego wroga.
Filary Nosgoth leżą w ruinie,
wampiry raz jeszcze przemierzają krainę,
a historia Kaina toczy się dalej.
Kain leży na łóżku. Drży i zaczyna się budzić.
Kain V.O.: Z resztek postrzępionych snów, powstałem - niechętnie. Rzucony w fale bólu, przypływającego i odpływającego, który opuścił mnie pozostawiając nieznośnie przytomnego. I co bardziej odrażające - żywego. To właśnie wtedy ujrzałem ją, po raz pierwszy.
W otwartych drzwiach, prowadzących na taras, stoi kobieta, opierając się o framugę. Za nią widać zachód słońca. Wyraźnie widać, że jest wampirzycą.
Umah: Dobry wieczór. Nie sądziliśmy, że tak szybko się zbudzisz. Od samego początku nas zaskakujesz.
Kain V.O.: Mój umysł był w kawałkach, niczym rozbite szkło.
Kain: Gdzie jestem? Ja... nie pamiętam...
Umah: Tak. Powiedziano, że twój długi sen będzie miał wpływ na pamięć. To minie, z czasem. Nazywam się Umah i jestem tu, by ci pomóc. Wiedz, że nazywasz się Kain i, że niegdyś byłeś potęgą w tej krainie.
Kain wstaje z łóżka.
Kain: Wiem jak mam na imię. Ale ma przeszłość - pamiętam jedynie fragmenty.
Umah: To, że w ogóle się obudziłeś zakrawa na cud. Gdy cię znaleźliśmy tlił się w tobie ledwie płomyk życia. Podtrzymaliśmy go, podsycaliśmy i teraz znów stoisz i chodzisz.
Kain: A cóż to za miejsce?
Umah: Jesteś w mieście Meridian, stolicy krainy Nosgoth, którą niegdyś chciałeś podbić i władać. Powiedz mi zatem, skoro pamiętasz swe imię, czy pamiętasz także swą naturę?
Kain odsłania kły i szczerzy je.
Kain: Oczywiście.
Umah wychodzi na balkon, a Kain za nią.
Umah: Więc pozwól, że pokażę ci przyszłość. Spałeś przez dwieście lat. W tym czasie tostało się z Nosgoth.
Kain spogląda na Slumsy Meridian, na ich zaśmiecone, wąskie uliczki.
Umah: Byłeś wielkim generałem, dowodzącym armią wampirów, lecz moce, którym stanąłeś naprzeciw były dla ciebie zbyt silne. Zostałeś obalony, twe armie zostały pokonane, rozproszone i zniszczone. Wszyscy myśleli, że nie żyjesz.
Kain: Kto mnie pokonał?
Umah: Sarafanie. Armia fanatycznych ludzi, zaprzysięgłych zmieść wszystkie wampiry z powierzchni ziemi. Zjednoczył ich nowy przywódca, władając nowym rodzajem magii - zabójczej dla naszego gatunku - był w stanie zniszczyć twą armię i zabić większość wampirów. W śmiertelnym pojedynku zostałeś pokonany przez tego przywódcę, Lorda Sarafan. Lecz to nie koniec historii. Pod przykrywką ochrony krainy przed wampirzą plagą, Sarafanie przejęli kontrolę nad Nosgoth, a ich rządy nie są miłe. W ciągu dwustu lat Sarafanie zniewolili ludzi pod swym żelaznym jarzmem oraz wytropili i zniszczyli każdego wampira, jakiego udało im się znaleźć.
Kain: Nie udało im się jednak do końca.
Umah: Jeszcze nie, a teraz, z twą pomocą, mamy nadzieję zgnieść Sarafan i przywrócić porządek w mieście.
Kain: Naturalny porządek? Wampiry polujące na ludzi?
Umah: Naturalnie.
Kain: Powiedziałaś 'mamy nadzieję'. Kim jesteście?
Umah: Jesteśmy Cabal, Wampirzy Ruch Oporu. Rzucamy Sarafanom kłody pod nogi za każdą nadarzającą się okazją. Lecz przegrywamy. Z nową magią, którą stosują - magią Glyphu - są w stanie nas odnaleźć i zabić. Nasze szeregi rzedną. Nie przetrwamy bez pomocy. Potrzebujemy cię, Kainie.
Kain: Oczywiście nie przebudziliście mnie z samej życzliwości. Musi być jakaś cena.
Umah: Potrzebujemy cię byś pomógł Ruchowi Oporu. Nasze twarze są znane, zabijają nas jak tylko nas zobaczą. Lecz ty jesteś starożytną historią, dawno zmarłą i pogrzebaną. To daje nam małą przewagę.
Kain: Jak doskonale dla was. A dlaczego myślicie, że to zrobię? Jakaż będzie ma nagroda - wasza dozgonna wdzięczność?
Umah: Aż tak bardzo się zmieniłeś? Lord Sarafan cię pokonał. Nie chcesz go zabić? Gdy już go zabijesz, będziesz mógł kontynuować swą wspinaczkę po władzę, na nowo zebrać armię i w końcu zapanować nad krainą. Czy pragnienie zemsty i władzy dłużej cię nie podnieca? Jesteś aż tak martwy?
Kain: Wydaje mi się, że pamiętam jak już kiedyś odgrywałem rolę pionka. Źle się to skończyło.
Umah: Tym razem ci się uda. Jesteśmy jedynie twymi sprzymierzeńcami, nie zdrajcami. To, czego od ciebie chcemy jest proste, bez ukrytych ścieżek. Jeśli uda się tobie, uda się i nam.
Kain: Prosisz, bym ci zaufał?
Umah: Musimy ufać sobie nawzajem. Razem możemy pokonać Lorda Sarafan. Gdy już będzie martwy, jego Porządek bezrozumnych głupców rozpadnie się. Są jednak niebezpieczeństwa większe aniżeli Sarafanie, a które trzeba pokonać.
Kain pochyla się nagle do przodu i patrzy na Umah ostro, jakby chciał ją zastraszyć.
Kain: Nic sobie nie robię z żadnych niebezpieczeństw! Będą się mnie bać, słyszysz?! Powiedz, gdzie znaleźć Lorda Sarafan, a pochowam go w godzinę.
Umah podnosi rękę, najwyraźniej nic sobie nie robiąc z pogróżek Kaina.
Umah: Cóż za arogancja. Gdyby było to tak proste, sami byśmy to zrobili, Kainie. A ty jesteś jeszcze stanowczo za słaby, by z nim walczyć. Ponadto jest chroniony przez inne wampiry.
Kain: Wampiry w służbie Sarafan?! Są szaleni?!
Umah: Cenią swe życia. Podczas gdy służą Lordowi Sarafan, ten pozwala im żyć.
Kain: Zniszczenie ich sprawi mi wielką przyjemność.
Umah: Póki nie staniesz się silniejszy, będziesz miał szczęście, jeśli przeżyjesz choć jedno takie starcie. Lecz jeśli ci się uda, wtedy będziesz mógł zaabsorbować ich esencję i tym samym zdobyć nowe moce. Nasz gatunek nazywa to Mrocznymi Darami.
Kain: Z niecierpliwością oczekuję spotkania z tymi zdrajcami naszego gatunku.
W tej chwili Kain pochyla się i wydaje stłumiony jęk bólu.
Kain V.O.: W głowie mi wirowało, całe ciało bolało. Dopadła słabość.
Umah: Dopadł cię głód. Chodź, wampirze. Czas, byś się pożywił.
Z tymi słowami Umah ponownie weszła do pokoju, by potem wyjść na ulicę, a Kain poszedł za nią.
Kain: Tak...
Kain po raz pierwszy wychodzi na ulice Meridian. Umah już na niego czeka, bacząc, czy aby dokładnie przyjrzał się temu, co zostało z Nosgoth. Potem szepcze do niego.
Umah W.: Kainie, nie obawiaj się.
Kain głośno wciąga powietrze, zdziwiony jak to zrobiła, ale natychmiast odpowiada jej w tej samej formie.
Kain W.: Cóż to za magia?
Umah W.: Używam Szeptu, Kainie - naturalnej umiejętności wampirów. W ten sposób możemy utrzymywać kontakt, nawet na duże odległości.
Kain W.: Tak. Teraz sobie przypominam.
Potem do siebie:
Kain V.O.: Była w mych myślach. Prawie uwierzyłem, że sam ją przywołałem.
Umah W.: Nie obawiaj się. Nie mogę czytać twych myśli, a jedynie przemawiać w twym umyśle i słyszeć cię w odpowiedzi.
Umah wskazuje drogę za swymi plecami.
Umah W.: Teraz idź w dół tej ulicy. Będę czekała.
Umah odbiega, a Kain po jakimś czasie ją znajduje, na dachu jednego z domów.
Umah: Witaj w Slumsach, Kainie. Znajdujemy się w najstarszej i najbardziej zrujnowanej części miasta, dokąd niewielu ludzi waży się przyjść. Idealne miejsce na twe szkolenie.
Kain: Szkolenie? Masz mnie za psa?
Umah: Twa pamięć została pofragmentowana, a twe ciało leżało nieruchome przez dwieście lat. Wszystkie posiadane przez ciebie umiejętności muszą do ciebie wrócić, nim będziesz stanowił dla Cabal jakiś pożytek. Musisz nauczyć się walczyć oraz przetrwać.
Kain: Myślałem, że zabierasz mnie na posiłek.
Umah: Cierpliwości, wampirze. Wpierw musisz wiedzieć, że jesteś silniejszy i szybszy aniżeli śmiertelnicy, zdolny skakać wyżej i dalej niż jakikolwiek żywy człowiek. Gdy twa droga zostanie zablokowana, poszukaj miejsca do skoku. Teraz, dołącz do mnie tu na górze.
Umah odsunęła się nieco od krawędzi, a wtedy Kain wskoczył na górę.
Umah: Doskonale. Wiedz też, że posiadasz umiejętność opadania. Gdy będziesz na krawędzi - takiej jak ta - możesz wylądować cicho i ostrożnie. To będzie ważne, gdy będę cię trenować w zabijaniu. Teraz, chodź za mną.
Kain V.O.: Przekona się, że nie potrzebowałem szkolenia w zabijaniu.
Umah biegnie dalej, co jakiś czas przystając, by Kaina jej nie zgubił.
Kain: To miasto to labirynt.
Umah W.: Tym lepsze na obszar łowiecki. Powiedz mi, Kainie, jesteś głodny?
Kain W.: Tak.
Umah W.: Mam dla ciebie więźnia czekającego na ciebie na dole. Zbir z lokalnej szajki kryminalistów. Chciał zamordować kolejną, niewinną ofiarę, ale zamiast niej spotkał mnie.
Kain W.: (szorstko) Oszczędź mi moralnej anegdoty i wskaż drogę do jego gardła.
Umah W.: Pij więc. Będę czekać na dole.
Umah znika, a Kain odnajduje więźnia i wypija jego krew. Wtedy nadchodzi Umah.
Umah: Widzę, że siły ci wróciły.
Kain: Tak.
Umah: Krew to twe życie. Bez niej zginiesz. Jeśli zostaniesz ranny, poszukaj krwi, by odnowić swe siły. Musisz także wiedzieć, że poprzez picie krwi innych staniesz się w efekcie silniejszy i trudniejszy do zabicia. Nazywamy to wampirzym Lore. Z im większej liczby istot się napijesz, tym więcej Lore zdobędziesz i tym większa będzie twa witalność. Nie pozostaw żadnego wroga przy życiu, Kainie. Do przeżycia będziesz potrzebował ich krwi i Lore. Teraz, kontynuujmy.
Za Umah otwierają się drzwi i ta znów odbiega, ponownie pozostawiając Kaina samego, tak by mógł przećwiczyć jej 'lekcję' w piciu krwi na innych ludziach w tunelu, którym teraz ten podążał. Ponownie Kain zobaczył Umah na falochronie, do którego tunel go doprowadził.
Umah: Pomimo iż jesteśmy lepsi od ludzi pod wieloma względami, posiadamy również pewne słabości, których im brak. Pomimo iż ludziom daje życie, woda dla wampirów jest zabójcza. Jej dotyk pali naszą skórę. Zanurzenie w niej może nas zabić. Unikaj jej za wszelką cenę.
Potem Umah zwraca uwagę Kaina na dziwną, pięknie rzeźbioną skrzynię stojącą koło zwalonej ściany.
Umah: Wiedz także, że po Meridian rozrzucone są relikty naszych przodków. Bezużyteczne dla ludzi; tylko wampiry mogą otworzyć te skrzynie i użyć ich mocy. Szukaj ich podczas swej podróży.
Umah ponownie odbiega, a Kain otwiera skrzynię i wchłania znajdujące się w niej Lore. Potem rozgląda się po okolicy, a w końcu znów dołącza do Umah, stojącej koło dziwnej, świecącej na zielono bramy.
Umah: Wcześniej mówiłam o naszych śmiertelnych wrogach, Sarafanach. Ich zaprzysięgłą krucjatą jest zniszczenie wszystkich wampirów, a by tego dokonać, stworzyli nowy rodzaj zabezpieczeń. To, co tutaj widzisz to Magiczna Bariera.
Kain: Co dokładnie ona robi?
Umah: Jeśli choćby jej dotkniesz, będziesz palony niby przez ogień. Sarafanie postawili takie bramy w całym Meridian. Tą drogą nie możemy już iść. Chodź za mną do ścieków.
Kain podąża za Umah. Jak się okazało, miała w zanadrzu kolejną lekcję, taką, która wymagała odrobiny prywatności.
Umah: Twa umiejętność przeżycia będzie zależała w dużej mierze od twej umiejętności walki. Nadszedł czas, byś nauczył się zabijać. Twą pierwszą linią obrony jest zwinność. Możesz robić uniki, używając swej nadludzkiej szybkości, a także bronić się, blokując ataki. Teraz cię zaatakuję. Nie obawiaj się, nie będę używać pazurów. Zablokuj me ataki, a przejdziemy do kolejnej lekcji.
Kain robi to, co powiedziała mu Umah i przechodzą do następnej lekcji.
Umah: Wszyscy jesteśmy wyposażeni w naturalną broń - nasze pazury. Używaj ich do zabijania swych wrogów. Możesz poćwiczyć, atakując mnie.
Kain korzysta z propozycji. Po jakimś czasie Umah przerywa i kontynuuje nauczanie.
Umah: Jeśli zobaczysz, że twój przeciwnik staje się zmęczony, wykorzystaj tę szansę i pochwyć go. Gdy już to zrobisz, możesz nim rzucić na dużą odległość.
Ponownie Umah daje się sponiewierać, nim przechodzi do kolejnej lekcji.
Umah: Doskonale. To koniec lekcji na tą chwilę. Idź dalej przez ścieki, a wkrótce znów się zobaczymy.
Umah znów znika, a Kain kontynuuje swą podróż. Po pewnym czasie natyka się na człowieka na swej drodze. Wtedy podchodzi do niego Umah.
Umah: W końcu się zjawiłeś. Za tym zakrętem znajduje się twój pierwszy, prawdziwy test. Ulokował się tutaj gang kryminalistów, a jeden z nich stoi na straży - nieświadom, że jego koniec jest bliski. Musisz go zabić, Kainie. Możesz blokować i unikać jego ataków. Powal go używając swych pazurów. Gdy już go pokonasz, wypij jego krew, by wyleczyć się ze wszystkich ran, jakie mógłbyś otrzymać. Będę patrzyła.
Umah ponownie znika, a Kain idzie wprost do opryszka i zabija go bez trudu. Potem wydostaje się ze ścieków i ląduje na cmentarzu.
Umah W.: Jako dodatek do naszej fizycznej wyższości, wampiry posiadają także Mroczne Dary. To nasze nadnaturalne umiejętności. W każdym z nas rozwijają się one inaczej, dając nam unikalne moce. Duża część twej dawnej mocy, Kainie, została osłabiona poprzez długą hibernację. Mgłę, którą tu widzisz, możesz wykorzystać na swą korzyść. Masz umiejętność przybierania Formy Mgły i stania się niemal niewidzialnym. Możesz poruszać się cicho i powalać swych wrogów, zachodząc ich od tyłu. Gdy jesteś przewyższony liczebnie, poszukaj mgły, z której możesz cicho zabić swych wrogów. Jeśli jesteś ścigany, możesz się w niej skryć, by uciec. Teraz użyj tego daru, by zabić ludzi na tym cmentarzu. Pozwolę ci iść dalej, gdy dokonasz powinności.
Gdy zadanie zostaje wykonane, Kain idzie dalej. Po jakimś czasie natyka się na dziwne urządzenie, zamontowane na ścianie, kontrolujące przepływ magicznej energii.
Kain: A cóż to za czarnoksięstwo?
Umah: To Energia Glifu, nowa forma magii rozprzestrzeniona na świat wraz z powstaniem Sarafan. Dostarcza mocy całemu Meridian. Brama, którą widzisz, może zostać otwarta dzięki tej energii. Aktywuj skrzynkę Glifu, co dostarczy mocy dźwigni przy bramie i pozwoli ci ją otworzyć.
Kain robi, jak mu przykazano.
Umah: Dobra robota. Glify są obsługiwane przez Glyphwrights - sekretne stowarzyszenie istniejące w Meridian. Od czasu do czasu zobaczysz ich pracujących przy Glifach. Rzadko rozmawiają z ludnością i bardzo mało wiadomo o ich pochodzeniu. Przed tobą znajduje się rynek, gdzie zwykłe męty Meridian załatwiają swe interesy. Za rynkiem znajduje się most prowadzący do Niższego Miasta. Idź na wschód od mostu. Tam się spotkamy.
Kain: A dokąd ty idziesz?
Umah: Wysunę się naprzód, by dopilnować, byś nie napotkał żadnych patroli Sarafan. Nie jesteś jeszcze na nie gotów.
Kain: Jak ufnie z twojej strony, że zostawiasz mnie samemu sobie.
Umah: Uważaj to za akt dobrej woli.
Umah ponownie znika. Kain, teraz już samotnie, kontynuuje wędrówkę ulicami Meridian aż dochodzi w końcu do umówionego miejsca. Jak się okazało, Umah już na niego czekała.
Umah: Chodź, tędy. Za mną.
Kain: Dokąd idziemy?
Umah: Zabieram cię do Sanktuarium, serca Cabal. Już czas, byś poznał naszego przywódcę.
Kain V.O.: W istocie, nadszedł czas, bym usłyszał o planach tego tak zwanego przywódcy i dowiedział się jakież to plany żywi wobec mnie.
Umah ponownie zwraca się do Kaina:
Umah: Tędy, Kainie.
Wybiega naprzód, przebiegając przez wyłączoną Magiczną Barierę. Glifowy Strażnik zauważa ją.
Strażnik: Wampir! Tutaj, zamknijcie bramę!
Bariera zostaje włączona i Kain zostaje przed nią odepchnięty. Odcina ona go również od Umah i Strażnika. Wampirzyca w pośpiechu instruuje Kaina:
Umah: Kainie, musisz znaleźć sposób na dostanie się do Niższego Miasta. Tunel Przemytników cię tam zaprowadzi.
Strażnik podnosi swój miecz, by ciąć nim Umah.
Strażnik: Pasożytniczy wampir! Giń!
Umah odskakuje przed ciosem, lądując zaraz przy bramie, odwraca się do Kaina.
Umah: Idź do Grand Hotelu w Slumsach. Spotka się tam z tobą kontakt. Powie ci dokąd iść.
Strażnik: Śmierdzący, pasożytniczy, krwiopijczy potwór!
Umah z łatwością unika ciągłych ataków Strażnika. W końcu zwraca się do niego:
Umah: Już teraz pragniesz swej śmierci? Chodź, a ją dostaniesz.
Umah biegnie przez most, a strażnik rusza za nią w pościg. Wkrótce oboje znikają Kainowi we mgle. W oddali wampir słyszy jeszcze strażnika:
Strażnik: Wracaj tutaj!
Wciąż uwięziony za Magiczną Barierą, Kain rozważa swoje możliwości.
Kain V.O.: W końcu zostałem sam, w mieście zmienionym ponad wszelkie poznanie, w krainie, na którą rzucono klątwę. Czy powinienem zrobić jak prosiła, czy też podążyć własną ścieżką, znaleźć własne odpowiedzi? Lecz odpowiedzi obiecano mi w Sanktuarium. Gdy je otrzymam, będę wiedział co robić dalej.
Kain rusza w dalszą drogę i w końcu dochodzi do Grand hotelu. Podchodzi do człowieka czekającego na zewnątrz.
Kain: Powiedziano mi, że mam się tu z kimś spotkać.
Kontakt: Kto tam? Ach, ty musisz być Kain.
Kain: Jesteś człowiekiem. Dziwne, że pomagasz komuś takiemu jak ja.
Kontakt: Nienawidzimy Sarafan, my, ludzie. Rzeczy, które robią - to niewłaściwe, nienaturalne. Jeśli wasz gatunek może ich obalić, to wam pomogę - tak zrobię!
Kain: Powiedziano mi, że muszę odnaleźć Zagłębie Przemytników.
W pobliżu, w cieniu, przyczaja się postać, która z wielkim zainteresowanie słucha rozmowy Kaina z człowiekiem.
Kontakt: Jesteś rzut kamieniem od wejścia. Wejdź do środka, zaprowadzi cię do Zagłębia Przemytników. Bądź jednak ostrożny. Panoszą się tam łobuzy, które zaatakują cię bez ostrzeżenia.
Kain: Więc zginą.
Kontakt otwiera Kainowi bramę. Wampir już ma zamiar odejść, gdy człowiek go zatrzymuje.
Kontakt: Czekaj. Powiedz Umah, że ci pomogłem, dobrze? Obiecała mi Mroczny Dar, jeżeli zrobię jak mi powiedziała. Powiesz jej, prawda?
Kain: (złowrogo) Jestem pewien, że Umah da ci wszystko, na co zasługujesz.
Kain mija człowieka, przechodzi przez bramę i zaczyna iść tunelem. Tajemnicza postać czeka aż wampir się oddalił, a potem wychodzi z ukrycia, skacze na człowieka i zabija go, rozcinając gardło pazurami.
Kontakt: (krzyczy)
Kain dociera do Zagłębia Przemytników w Meridian. Nagle słyszy głos Umah.
Umah W.: Pozdrowienia, Kainie.
Kain W.: Umknęłaś strażom?
Umah W.: To byli jedynie ludzie. Wita cię jedna ze wspaniałości naszego pięknego miasta - Zagłębie Przemytników. Jeśli uważasz Slumsy za nędzne, to to miejsce wyda ci się jeszcze wstrętniejsze. Najemnicy i złodzieje panują na ulicach, a i Sarafanie mają tu swoje interesy. Od mieszkańców spodziewać się możesz niewielkiej pomocy, a większych kłopotów.
Kain W.: Nie potrzebuję ich gościnności. Mówiłaś o Tunelu Przemytników, który muszę odnaleźć.
Umah W.: Tak. Jest ukryty gdzieś w tej dzielnicy, nie wiem gdzie. Wysłałam wiadomość jednemu z Cabal, by ci pomógł. Znajdziesz go w tawernie, w samym środku dzielnicy.
Kain W.: Jak rozpoznam tę osobę?
Umah W.: Ona rozpozna ciebie. Znajdź szybko tawernę. Później jeszcze porozmawiamy.
Gdy Kain dociera do tawerny i wchodzi do środka, natyka się na człowieka stojącego na schodach i zagradzającego mu drogę.
Kontakt: Ach. Ee, sir, mogę zająć chwilkę?
Kain: Znasz mnie?
Kontakt: Poinstruowano mnie, bym na pana wyglądał, tak. Tak, sir. Jestem przyjacielem Cabal, proszę pana, jednym z wielu w mieście. Jestem tu, by panu pomóc.
Kain: Więc zrób to, wszystkimi możliwymi środkami.
Kontakt: Tunel Przemytników, którego szukasz, ukryty jest w podziemnej pieczarze. Złodzieje wchodzą wejściem koło kościoła, ale to wejście jedynie dla nich. Pan musi udać się za kościół i znaleźć windę. Zabierze ona pana pod ziemię.
Kain: Gdzie dokładnie jest ta winda?
Kontakt: W zawalonej części dzielnicy, za kościołem. Proszę pamiętać, sir, że kościół jest miejscem zakazanym dla wszystkich prócz złodziei. Straże zaatakują pana jak tylko spoczną na panu ich oczy.
Kain: Będę bardzo ostrożny.
Barman spogląda na drugi koniec tawerny i dostrzega Kaina stojącego na dole schodów. Rozpoznaje w nim wampira i, przerażony swym odkryciem, podnosi alarm.
Barman: Pomocy! Niech ktoś pomoże, błagam! Straże, zawołajcie Sarafan!
Przed tawerną zjawia się dwóch Sarafan. Kain szybko idzie na górę i wychodzi z tawerny przejściem krytym za wielkim regałem z książkami.
Kainowi w końcu udaje się znaleźć windę. Gdy zjeżdża na sam dół, w korytarzu, który się przed nim otworzył natyka się na dwóch Glyphwrights, którzy zaraz znikają. Na końcu korytarza Kain dostrzega kolejnego Glyphwright, rozmawiającego z kimś, z tą samą osobą, która - czego Kain nie wiedział - zabiła Kontakt w Grand Hotelu. Wkrótce rozmowa dobiegła końca i dwaj rozmówcy się rozeszli.
Niedługo potem Kain dogania nieznanego osobnika. W małym, okrągłym pomieszczeniu Kain jest zmuszony stawić mu czoła. Jego przeciwnik, tym czasem, obchodzi całą komnatę dokoła, po balkonie, który ją oplata.
Faustus: No, no. Nasz pan miał rację - jednak żyjesz. Pamiętasz mnie, Kainie, tego, który tak dobrze ci służył?
Wampir w końcu wyłonił się z cienia, pozwalając Kainowi zobaczyć swą twarz.
Kain V.O.: To był Faustus, jeden z legionistów w mej wampirzej armii. Zwykły żołnierz, lecz teraz zdrajca naszej rasy.
Faustus zaśmiał się, zeskoczył z balkonu i zaczął krążyć wokół swego dawnego dowódcy.
Kain: Faustus. A więc to jednak prawda, nie mogłem w to uwierzyć. Wampiry obróciły się przeciwko własnemu gatunkowi.
Faustus zatrzymał się, by odpowiedzieć.
Faustus: A cóż to jest nasz gatunek? Podczas gdy służę Sarafanom mam protekcję, mam władzę. A któż jest lepszy w polowaniu i chwytaniu wampira niż potężniejszy wampir? Historię piszą zwycięzcy, Kainie. To jest mój gatunek.
Kain: Jak wielu z nas zostało zniszczonych przez Sarafan? Jak wielu poniosło śmierć z twej ręki?
Faustus: Nie obchodzi mnie los tych, którym przeznaczona jest śmierć. Nie będę płakał ani za nimi, ani za tobą.
Kain: Rozejrzyj się, Faustusie. Czy teraz twe zwycięstwo wydaje ci się tak pewne?
Faustus: Mała komplikacja. Nasz pan wie o tobie; pokonał cię wcześniej i teraz również cię pogrzebie.
Kain: Lecz ty nigdy nie dowiesz się jak to się kończy, Faustusie, ponieważ ja pierwej cię pogrzebię.
Kain i Faustus walczą. Po kilkukrotnej wymianie ciosów Faustus zwabia Kaina do innego pomieszczenia.
Faustus: Mam dla ciebie niespodziankę, Kainie.
Okazuje się, że pomieszczenie to jest czymś w rodzaju kotłowni i stoją w nim cztery piece. Faustus skacze na jeden z nich i zaczyna ciskać w Kaina ognistymi pociskami.
Faustus: Łap!
Przy każdym piecu jest dźwignia, którą Kain pociąga i powoduje zapłon w piecu, ale nim płomienie zdążą dosięgnąć Faustusa ten umyka na inny piec.
Faustus: Nie złapiesz mnie!
orazZa wolno, głupcze!
Kainowi jednak udaje się zmienić w mgłę i przemknąć do dźwigni nie zauważony i poparzyć Faustusa.
Faustus: Cóż to? (krzyczy)
Wtedy Faustus zeskakuje z pieca, by ratować się od spłonięcia i jeśli nie widzi Kaina, gdy znów wskoczy na piec mówi:
Faustus: Pokaż się, bym mógł cię zabić!
Kainowi udaje się w końcu poparzyć Faustusa na tyle dotkliwie, że ten rezygnuje z tej taktyki i decyduje się na walkę wręcz, którą jednak Kain wygrywa. Gdy Faustus pada martwy Kain wyciąga z umarłego Mroczny Dar 'Jump'. Potem wychodzi na zewnątrz i tunelem dostaje się do Niższego Miasta.
Kain dociera do Niższego Miasta. Umah staje na jego drodze. Gratuluje mu postępów.
Umah: Dobra robota, Kainie. Udowodniłeś już swą pomysłowość podczas przeprawy przez Zagłębie Przemytników. Być może nasz przywódca jednak nie mylił się co do ciebie.
Kain: Ach, tak, tajemniczy przywódca. Być może teraz powiesz mi kim jest?
Umah: Nie wypowiem jego imienia przez wzgląd na naszą konspirację, lecz nadszedł już czas byście się spotkali. Musisz udać się do Sanktuarium, naszej kwatery głównej. Tam znajdziesz naszego przywódcę.
Umah przeskakuje nad Kainem i ucieka gdzieś na dachy. Sfrustrowany i zmęczony wykonywaniem jej poleceń Kain protestuje.
Kain: Idź tu, idź tam! Za kogo mnie masz, za swojego chłopca na posyłki?
Umah: Nie jesteś już generałem, Kainie i nie znajdujesz się w sytuacji, która pozwalałaby ci żądać. Idź do Sanktuarium i czekaj tam na mnie. Mam rozkaz zbadać Dzielnicę Przemysłową w północnej części miasta. Dołączę do ciebie w Sanktuarium i przyniosę cokolwiek, co uda mi się odkryć.
Umah dalej przeskakuje nad dachami, nad głową Kaina. Ten jednak zatrzymuje ją nim zdążyła zniknąć z jego pola widzenia. Woła do niej z ulicy.
Kain: Potrzebuję odpowiedzi, dziewczyno. Chcę Lorda Sarafan!
Umah: Jak my wszyscy, Kainie - lecz czas musi być właściwy, a ty gotów.
Kain: Nie popełniaj błędu niedoceniania mnie.
Umah: Nie popełniam. Jesteś naszą ostatnią nadzieją. Nie pozwolę ci zginąć z powodu pochopnego czynu.
Kain w końcu ustępuje.
Kain: Gdzie jest to 'Sanktuarium'?
Umah: Niedaleko jest karczma Czerwony Kruk. Porozmawiaj z barmanką; powie ci co zrobić.
Kain V.O.: Dlaczego jej posłuchałem? Dlaczego jej zaufałem, choć przez moment? Zawsze chodziłem własnymi drogami. Prócz tego razu...
Umah przeskoczyła nad jeszcze jednym dachem, nad ulicą gdzie stał Kain. Ostatni raz podeszła do krawędzi, by z nim pomówić.
Umah: Zaimponowałeś mi dziś, Kainie. Wkrótce znów będziemy pracować razem i uwolnimy naszą krainę od tej plagi.
Umah w końcu zniknęła nad dachami, a Kain znów pozostał sam. Przeszedł się po okolicy w poszukiwaniu karczmy. Odnalazł jednak wejście, którego pilnował człowiek i nie chciał mu otworzyć.
Odźwierny Duncan: Strefa zamknięta. To przejście jedynie dla pracowników nocnej zmiany.
Kain: (zimno) Jestem nocnązmianą.
Odźwierny Duncan: Powiedz mi więc, dla kogo pracujesz?
Kain: Nie pracuję dla żadnego człowieka.
Odźwierny Duncan: Odejdź i nie marnuj mojego czasu.
Kain: (złowieszczo) Spotkamy się jeszcze. Niedługo.
Kain w końcu odnalazł karczmę.
Barmanka: Co podać?
Kain: Informacje. Przysyła mnie Umah. Masz dla mnie wiadomość.
Barmanka: Wiem tylko to, co mi powiedzieli.
Kain: A kim dokładnie są oni?
Barmanka: Nie wiem, przyrzekam. Było ciemno - nie mogłam rozeznać skąd dochodził głos. To było tak jakby sama noc do mnie przemówiła. Powiedziała, by przekazać ci informację 'odszukaj handlarza przy magazynie, ponieważ ma dla ciebie wieści'.
Kain: (groźnie) To wszystko?
Barmanka: Nie. Jeśli powiesz temu głupcowi, Duncanowi, że pracujesz dla Duckets Traders, przepuści cię przez bramę do strefy dla pracowników.
Kain powraca do bramy.
Odźwierny Duncan: Już ci powiedziałem. Tylko pracownicy.
Kain: Pracuję dla Duckets Traders. Teraz przepuść mnie.
Duncan otwiera bramę i Kain przechodzi do strefy dla pracowników. Natyka się na kolejną strzeżoną bramę.
Odźwierny: Musisz mieć hasło, by przejść.
Kain idzie na spotkanie z handlarzem.
Kain: Dobry wieczór, przyjacielu.
Handlarz: Mogę w czymś pomóc, sir?
Kain: Przysyła mnie Umah. Mamy ze sobą do pogadania, ty i ja.
Handlarz: Ach, jesteś jednym z nich, prawda?
Kain: Cokolwiekmasz na myśli.
Handlarz: Nieważne. Szukasz więc Sanktuarium?
Kain: Zgadza się.
Handlarz: Jest ukryte pod sklepem Niebieska Dama, we wschodniej części miasta. Tej nocy straż zablokowała większość ulic, więc nie będzie łatwo się tam dostać. Dachy, boczne uliczki, a nawet ścieki są przyjaciółmi każdego, kto nie chce ściągnąć na siebie uwagi. Jednak zamieszkujący je mogą nie być twoimi przyjaciółmi. Pierwsze, co musisz zrobić to minąć odźwiernego w głębi uliczki. Podaj mu hasło 'evernight', a cię przepuści.
Kain: Podziękowania.
Kain powraca do bramy.
Odźwierny: Hasło?
Kain: Evernight.
Odźwierny: Poczekaj.
Odźwierny otwiera bramę i Kain kontynuuje swoją wędrówkę. Niedługo potem natyka się na Glifowego Strażnika, którego zbroja zaczęła świecić, gdy Kain przeszedł koło niego.
Strażnik: Co za stworzenie przemyka w ciemnościach? Wystąp i gin!
Strażnik odwraca się, ale pomiędzy nim, a Kainem jest brama. Pojawia się jednak dwóch innych rycerzy Sarafan, by zabić Kaina, a sam strażnik włącza alarm. Kain jednak szybko zabija cała trójkę i wyłącza go.
Kain kontynuuje swą wędrówkę przez miasto i po jakimś czasie dociera do podwórza, na którym najwyraźniej ktoś urządził masakrę. Na ziemi leżą ciała, a także porozrywane i okrwawione szczątki ludzkie. Wtedy Kain zauważa czołgającego się po ziemi jedynego żywego człowieka, ale w tym momencie spada na niego wampir zadając kolejny cios, po czym śmieje się okrutnie, gdy jego ofiara przebywa jeszcze kilka stóp i umiera. Potem wampir odwraca się do Kaina.
Sebastian: Cóż za biedna dusza ma nieszczęście przeszkodzić w mym posiłku?
Kain: Dzieląca twój głód i klątwę.
Sebastian: Ach, głos z przeszłości. Więc plotki jednak nie kłamią, Kain znów chodzi po Nosgoth.
Pomimo iż wampir wydaje się znać Kaina to jednak spustoszone wspomnienia tego drugiego sprawiają, że Kain nie rozpoznaje Sebastiana.
Kain: Skąd mnie znasz, stworze?
Sebastian: Jakże bym chciał zabić się tu i teraz, lecz mimo to jestem potrzebny gdzie indziej. Dobranoc.
Kain: Zaczekaj!
Sebastian ucieka. Kain biegnie za nim, ale nie jest wystarczająco szybki, by nadążyć za uciekinierem. Gdy już stracił go z oczu, Sebastian zawrócił i raz jeszcze podszedł do Kaina, by dokończyć rozmowę.
Sebastian: Jak ci się podobało moje rękodzieło, Kainie? To dobry nocny posiłek.
Kain: Jesteś niezdarnym rzeźnikiem, wampirze. Poprzez taki rozlew krwi, narażasz swą obecność na odkrycie.
Sebastian: Ale to nie moja obecność jest zagrożona, Kainie, a twoja.
Kain: Służysz więc Sarafanom?
Sebastian: Nie służę nikomu prócz mnie samego. Ach, zapomniałem już jak bardzo nienawidzę twego aroganckiego tonu. Przyjemnością byłoby ucieszenie go na dobre. Jeszcze się spotkamy, już wkrótce.
Sebastian znów ucieka i Kain znów zostaje sam.
Kain ponawia swe poszukiwania Sanktuarium i w końcu je odnajduje. Teraz dopiero poznaje przywódcę Cabal i natychmiast go rozpoznaje.
Kain V.O.: Vorador. Nawrócony sado-hedonista z Lasu Termogent. Już kiedyś go spotkałem, w jego nowej roli patriarchy. I wciąż wiedziałem, by mu nie ufać.
Za Voradorem stoi grupka wampirów, która, gdy Kain podszedł, cofnęła się ze strachem. Kain kłania się nieznacznie, gdy zaczyna mówić do starszego wampira.
Kain: Ach, tak. Któż inny jak nie ojciec wampirów przewodziłby ruchowi oporu? Jestem zaszczycony, Voradorze.
Vorador: Nie potrzebuję twych fałszywych pochlebstw, Kainie. Jesteśmy sprzymierzeńcami wyłącznie z konieczności. Ale... jesteś mile widziany w Sanktuarium.
Kain rozgląda się po komnacie, obchodząc ją, a reszta wampirów ciekawie mu się przygląda. Jedynie Vorador pozostaje na miejscu.
Kain: Brak mu splendoru twego zamku, ale przypuszczam, że będzie musiało wystarczyć.
Vorador: Ujdzie. Czas jednak ucieka, potęga Sarafan rośnie z każdym dniem. Wkrótce zniszczone zostanie każde nasze schronienie. Znów stajemy u progu wyginięcia.
Kain: Już kiedyś myśleli, że nas zniszczyli, ale udowodniłeś, że się mylą. Stworzyłeś nową rasę - coś, czego mnie nigdy nie udało się dokonać - i to z niej miałem mą armię.
Vorador pochyla się w kierunku Kaina.
Vorador: Teraz jesteśmy podzieleni-
Kain: - i umierający. Powstańcie. Stwórz więcej naszego gatunku.
Vorador: Potrzeba czasu i energii, by stworzyć wampira. Nie mam siły. Nie, jak powiedziała ci Umah, musimy zabić Lorda Sarafan. Gdy zginie - ich potęga się rozpadnie. Już zaszedłeś daleko, Kainie, i dowiodłeś bycia naszym największym sprzymierzeńcem. Musimy zaplanować nasz atak.
Nagle do Sanktuarium wpada kolejny wampir, ranny i mocno utykający. Podbiega do grupki wampirów i pada na kolana przed Voradorem.
Wampir: Voradorze!
Vorador: Co się dzieje?
Wampir: Najgorsze się stało, wybacz mi, Panie. Pojmano Umah!
Vorador: (zszokowany) Pojmano? Jak?
Wampir: Jak rozkazałeś - przeszukiwała główny budynek Dzielnicy Przemysłowej. Ja stałem na straży, na zewnątrz. Wyszeptała do mnie, że znalazła coś ważnego.
Vorador: Cóż to było?
Wampir: Nie wiem. Nim zdążyła mi powiedzieć, została odkryta przez rycerzy Sarafan. Ruszyłem jej na pomoc, ale strażnicy byli wszędzie - nie mogłem się do niej dostać. Usłyszałem jak mówili, że zostanie zabrana do Twierdzy Sarafan na publiczną egzekucję-
Vorador: Nie!
Wampir: Wtedy straż rzuciła się na mnie i byłem zmuszony uciekać. Wybacz, Voradorze...
Kain: Musimy zdobyć jej informacje.
Vorador: Musimy ocalić jej życie, Kainie.
Kain: (stanowczo) Tak, oczywiście. Więc... mam ją uratować, Panie?
Vorador: Nasz gatunek nie może zbliżyć się do Twierdzy, od razu nas odkryją. Ty posiadasz moc ukrycia swej obecności, lecz główne wejście do Twierdzy jest zbyt mocno strzeżone. Musisz porozmawiać z Biskupem Meridian.
Kain: Biskup sprzymierzył się z nami?
Vorador: Obietnica nieśmiertelności może być bardzo kusząca dla Biskupa, którego wiara w życie pozagrobowe... pozostawia wiele do życzenia. Biskup zna sekretne wejście do Twierdzy Sarafan. Znajdziesz go w Górnym Mieście. Powiedz, że cię przysłałem, a wprowadzi cię do Twierdzy.
Kain: A jeśli Umah zginie nim do niej dotrę?
Vorador: Wtedy jej odkrycie zginie wraz z nią, a wraz z nim nasza nadzieja. Idź już, Kainie, i odnajdź Biskupa. Życie Umah, jak i nasza nadzieja, jest w twoich rękach.
Kain wysiada z tramwaju. Niedługo potem dociera do zamkniętej bramy. Z drugiej strony dostrzega wampira, który do niego podszedł.
Marcus: Więc jednak plotki mówią prawdę.
Kain: Marcus, mój stary przyjacielu.
Marcus: Marny dobór słów, Kainie. Nie byliśmy przyjaciółmi.
Kain: Popsujesz to spotkanie po latach wyciągając stare urazy? Przyznaję - rozstaliśmy się w niesprzyjających okolicznościach.
Marcus: Próbowałeś mnie zabić.
Kain: Wygląda na to, że mi się nie udało.
Marcus: Bałeś się mych rosnących mocy. Wiedziałeś, że pewnego dnia przewyższą twoje. Czy to dlatego błagałeś mnie, bym walczył u twego boku, gdy rozpętałeś wojnę w Nosgoth?
Kain: Błagałem?! Nigdy nie błagałem!
Marcus: W twej arogancji uznałeś mnie za zmarłego. Ale byłem silniejszy niż przypuszczałeś. Wyczołgałem się z mego schronienia i ukryłem w bezpiecznym miejscu.
Kain śmieje się łagodnie, rozbawiony.
Kain: To Marcus, którego pamiętam.
Marcus: Gdy Sarafanie okazali się zwycięzcami, wiedziałem, że moje przeznaczenie jest przy Lordzie Sarafan. Zaoferowałem się wygranej stronie.
Kain: Zawsze uważałem cię za podstępnego, tchórzliwego oportunistę. Jakże niefortunnie, że mój skromny cel przysporzył ci tylu cierpień. Tym razem umrzesz zupełnie, obiecuję ci to.
Marcus: Nie, Kainie. Raz jeszcze mnie nie doceniasz. Mroczne Dary u każdego z nas manifestują się inaczej. Przez lata twej nieobecności me moce ogromnie wzrosły. Posiadam teraz moc Rzucania Uroku na wszystkie żywe stworzenia, by podporządkować sobie ich umysły i zmusić do wypełniania mej woli. Klękniesz przede mną, Kainie, a Lord Sarafan będzie zadowolony z mego nowego niewolnika. Teraz, bądź mi posłuszny.
Marcus wskazuje na Kaina i używa swego daru. Kain łapie się za głowę, ale po chwili z łatwością odpiera czar.
Marcus: Co?! Niemożliwe!
Kain: Na jakich istotach ćwiczyłeś? Tępych, głupich śmiertelnikach, z ich umysłami pełnymi sprzedajności i nieczystości? Twa moc jest za słaba na mój umysł.
Marcus: Nieważne. Me moce mentalne wciąż pozwalają mi czytać twe myśli. Poszukujesz Biskupa Meridian, czyż nie? Posiada pewne, potrzebne ci informacje.
Kain: (cicho, z irytacją) Niezła sztuczka.
Marcus: Dopilnuję, byś nigdy ich nie dostał. Może odnajdziesz Biskupa, Kainie, lecz gdy już ci się to uda, on będzie martwy...
Marcus wycofuje się, ale nie odwraca.
Kain: Nie jeśli pierwszy do niego dotrę.
Marcus ucieka, ale przed tym rzuca urok na dwóch ludzi, by spowolnić Kaina, zajmując go walką ze śmiertelnikami. Gdy Kain już ich pokonał i dogonił Marcusa zobaczył jak rycerz Sarafan, który stanął na jego drodze, wyciąga broń rozpoznając w Marcusie wampira, którego nie zna.
Marcus: Ty tam. Natychmiast masz mnie zaprowadzić do rezydencji Biskupa.
Strażnik Sarafan: Powiedziano nam, że mamy rozglądać się za wampirem.
Marcus: Nie za mną, głupcze. Znasz mnie. Kain. To Kaina szukasz.
Strażnik Sarafan: Ale tamten na pewno nie zatrzyma się, by się nam przedstawić.
Marcus: Macie go zabić bez uprzedzenia.
Strażnik Sarafan: Takie mamy rozkazy.
Marcus i strażnik idą do rezydencji. Gdy Kain dotarł w miejsce, w którym rozmawiali, skontaktował się z nim Vorador.
Vorador W.: Kainie, tu Vorador. Musisz dotrzeć do rezydencji Biskupa, po drugiej stronie miasta. Tylko on może wskazać ci drogę do Twierdzy Sarafan. Zaczęła się godzina policyjna, więc uważaj na ulicach. Straże wypatrują kogokolwiek wyglądającego podejrzanie i zaatakują cię bez uprzedzenia.
Kain posłuchał ostrzeżenia Voradora i kontynuuje wędrówkę. Po jakimś czasie stary wampir ponownie się do niego odzywa.
Vorador W.: Kainie, rezydencja Biskupa jest blisko, ale patrole Sarafan zablokowały wszystkie ulice. Możesz podstępem zmusić ich do otwarcia bram. Znajdź wieżę zegarową i zabij w dzwon. Pracownicy pomyślą, że to koniec ich zmiany i bramy się otworzą.
Kain bije w dzwon i kontynuuje wędrówkę według planu. Niedługo potem Marcus - wciąż wyprzedzając Kaina - przybywa do rezydencji.
Strażnik Sarafan: Powiedziano nam, że mamy rozglądać się za wampirem.
Marcus: Macie go zabić bez uprzedzenia.
Marcus zostawia strażnika, a Kain w końcu wchodzi w progi rezydencji. W bibliotece na jego drodze staje Rycerz Sarafan, którego pokonuje. Wtedy zauważa chowającego się mężczyznę, który obserwował ich walkę.
Kain: Ty tam! Czego tu szukasz? Kim jesteś?
Kamerdyner: Błagam, okaż litość, dobry panie. Jestem - byłem - kamerdynerem Biskupa Meridian, lecz Sarafanie, o-oni są teraz w środku. Ja... myślałem, że zaczekam tutaj.
Kain: Gdzie oni są?
Kamerdyner: Oskarżyli biskupa o wspieranie Wampirzego Ruchu Oporu. Szukają dowodów. Błagam, nie mów im gdzie mnie znaleźć. Zrobię wszystko.
Kain: Tak. Zrobisz. Powiedz, gdzie znaleźć Biskupa.
Kamerdyner: Ja... Ja nie mogę, ja... Znaczy, ja nie wiem.
Kain: Mam nakłonić cię do mówienia i powiedzieć, że przysłał mnie Vorador z Wampirzego Ruchu Oporu, czy po prostu wyrwać ci gardło i kontynuować poszukiwania? Decyzję pozostawiam tobie.
Kamerdyner: Katedra. Tam uciekł. Myślał, że będzie bezpieczny.
Kain: Święta ziemia nie odstraszy ścigającego. Gdzie jest katedra?
Kamerdyner: Na północnym wschodzie, ale na niewiele ci się to zda, nie możesz wejść bez odpowiedniego pozwolenia.
Kain: Sugeruję, byś wskazał mi drogę. Teraz.
Kamerdyner: Oczywiście, sir. Tędy, sir. Służę z przyjemnością. Ten tunel wyprowadzi pana z powrotem na ulice.
Kain: Dziękuję. Dobranoc.
Kain idzie tunelem i niedługo dociera do Katedry. Odnajduje Biskupa, starzec najwyraźniej jest sam.
Kain: Witam, starcze. Zakładam, że mówię do Biskupa Meridian?
Biskup jedynie bełkocze w odpowiedzi.
Kain: Poszukuję informacji o uzyskaniu dostępu do Twierdzy Sarafan. Masz mnie wprowadzić do wewnątrz. Przysyła mnie Vorador.
Ponownie Biskup bełkocze zamiast normalnie odpowiedzieć.
Kain: (zdezorientowany) Co ci? Mów.
Do komnaty wchodzi Marcus.
Marcus: Mówi jedynie na mój rozkaz.
Kain: Co?!
Marcus: Spóźniłeś się, Kainie. Jest całkowicie pod moją kontrolą.
Kain: Uwolnij go, a może daruję ci życie.
Marcus: Teraz to ja trzymam karty, Kainie. Oddaj się w me ręce albo go zabiję.
Kain: A cóż obchodzi mnie życie jakiegoś śmiertelnika? Niemniej kusi mnie myśl o zabiciu ciebie. Powiedz mi, Marcusie, naprawdę wierzysz, że mnie powstrzymasz?
Kain idzie w stronę Marcusa.
Marcus: Odsuń się. Nie możesz wygrać. Biskup nic ci nie powie, pozostając w mej mocy, a ty nigdy mnie nie złapiesz.
Biskup pada na ziemię gdy Marcus ucieka z komnaty. Kain rusza w pościg.
W końcu udaje mu się dopaść Marcusa, gdy ten stoi na dachu świątyni. Kain skacze w jego kierunku, ale obaj najwyraźniej nie zauważyli, że dach ten był ze szkła. Obaj spadają na sam dół, a gdy się podnieśli Marcus użył swego daru niewidzialności, by zdobyć przewagę nad Kainem.
Marcus: Ty szukasz, ja się chowam.
orazNie bądź paranoikiem, Kainie, naprawdę jestem za tobą.
Kain w końcu znalazł sposób na zdradzieckiego wampira. Okazało się, że niezbyt dobrze znosi on dźwięk bojącego dzwonu. Gdy Kain zabije w dzwon, usłyszy:
Marcus: Niech cię szlag!
orazPrzeklęte dzwony!
orazArgh! Moje uszy!
oraz(jęczy)
Po jakimś czasie Marcus swą mocą przyzywa ludzi, którzy odcinają liny od dzwonów tak, że stają się one bezużyteczne. Sam natomiast przenosi się na balkon oplatający całą katedrę. Kain biegnie za nim, zabijając każdego człowieka jakiego Marcus stawia na jego drodze.
Marcus: Myślisz, że mnie złapiesz?
orazOwieczki, wypełniajcie me rozkazy!
orazNatychmiast zniszczcie Kaina, moje marionetki!
orazPozbyć mi się tego utrapienia!
W końcu jednak Kain zadaje ostateczny cios, a po nim Marcus spada z balkonu i ląduje wprost na ołtarzu. Kain podchodzi do podwyższenia i wyciąga z umarłego Mroczny Dar 'Charm'. Chwilę potem nadbiega Biskup, po śmierci Marcusa zdolny już mówić.
Kain: Starcze, żyjesz?
Biskup: (roztrzęsiony) Ach, tak. Tak, żyję. Muszę ci podziękować za zniszczenie tego potwora. On... odebrał mi zmysły.
Kain: To nowicjusz. Biskupie, potrzebuję twej pomocy. Przysłał mnie Vorador, bym dostał się do Twierdzy Sarafan. Jeden z naszych jest tam przetrzymywany.
Biskup: Straceńcza misja, wchodzenie prosto w paszczę bestii. Lecz tak, pomogę ci. Zabiorę cię tam. Pokażę ci wejście.
Kain idzie za wskazówkami Biskupa i docieka do Twierdzy. Vorador, obserwujący jego postępy, kontaktuje się z nim.
Vorador W.: Dobra robota, Kainie. W końcu wszedłeś do twierdzy Sarafan.
Kain W.: Nie bez trudu. Po drodze spotkałem kolejnego 'starego przyjaciela', Marcusa.
Vorador W.: Rozumiem. Mogę chyba przez to rozumieć, że kolejny strażnik Lorda Sarafan zginął?
Kain W.: Możesz.
Vorador W.: Wiele razy próbowałem przekonać Marcusa, by się do nas przyłączył, ale nie chciał mnie słuchać.
Kain W.: Moje argumenty były bardziej przekonywujące.
Vorador W.: Wyczuwam, że Umah jest przetrzymywana w najwyższych partiach Twierdzy. Musisz się spieszyć, niedługo ją stracą.
Kain W.: Gdzie jest Lord Sarafan? Jest tutaj?
Vorador W.: Nie wiem. Jego obecność jest zamaskowana dla mych zmysłów. Jednak nie możesz się z nim jeszcze równać, Kainie. Jeśli go napotkasz, kryj się. Jeśli cię zobaczy, uciekaj.
Kain jest wyraźnie zniesmaczony perspektywą ucieczki.
Kain W.: Kryj się? Uciekaj? Voradorze, zupełnie mnie nie znasz!
Vorador W.: Twoim zadaniem jest odnaleźć Umah, i to szybko. Niech nic cię nie wstrzyma. Informacje, które zdobyła w Dzielnicy Przemysłowej mogą nam w końcu umożliwić pokonanie Lorda Sarafan. Nie niszcz naszej jedynej szansy przez pochopne działanie.
Kain V.O.: Jakimż obrzydzeniem napawały mnie upomnienia o bezpieczeństwie i trosce. Jakże chciałem rozedrzeć ciało mego jedynego wroga, jak pragnąłem jego krwi na mych wargach.
Vorador W.: Idź, Kainie. Szybko! Będę patrzył.
Głęboko w czeluściach Twierdzy Kain natyka się na kobietę stojącą za kratą. A on potrzebuje, by ta otworzyła ją dla niego, ponieważ tamtędy mu droga.
Kobieta: Witam, wampirze.
Kain: Wzięła mnie madameza... coś, czym nie jestem.
Kobieta: Nie marnuj mego czasu. Wiem czym jesteś. Pracuję dla Cabal. Teraz słuchaj uważnie.
Kain: Proszę więc mówić, madame.
Kobieta: Kobieta, której poszukujesz jest przetrzymywana w jednej z najwyższych wież.
Kain: Dobrze. Jak do niej dotrę?
Kobieta: Nie tak szybko. Musisz przejść przez tą bramę i potrzebujesz mnie, bym ci ją otworzyła.
Kain: Niezwłocznie więc to uczyń.
Kobieta: W swoim czasie. Wpierw musisz wykonać inne zadanie.
Kain: Jakie?
Kobieta: W tej chwili gości w Twierdzy pewien bardzo ważny szlachcic. Musi zginąć.
Kain: Tak, byś mogła otworzyć bramę? Masz mnie za głupca? Otwieraj!
Kobieta: Mówię ci, że musi zginąć. To zdrajca. Wyrządził Cabal niezmierzone szkody, przysięgam.
Kain: Czy wyglądam na pospolitego zabójcę?
Kobieta: Brama pozostanie zamknięta dopóki ten mężczyzna będzie żył, obiecuję ci to. Nazywa się Artemis. Poznasz go po jego niebieskim płaszczu. Gdy już będzie martwy - gdy jego kłamliwy język w końcu zamilknie - otworzę bramę, nie wcześniej. Zrobisz to?
Kain: Najwidoczniej nie mam wyboru.
Kobieta: Idź więc. Zabij go, Kainie. Wyrwij jego okrutne serce. Wróć, gdy dokonasz powinności.
Kain odchodzi i zabija Artemisa. Zaraz potem powraca do bramy. Kobieta bez słowa otwiera ją i odchodzi.
W końcu Kain dociera na sam szczyt Twierdzy, do miejsca gdzie przetrzymywana jest Umah. Przy drzwiach baszty, w której jest przetrzymywana dostrzega Glifowego Rycerza i dwóch Strażników Sarafan.
Rycerz: Na dole znaleziono ciała. Intruz jest blisko. Chcę, byście patrolowali podwórze.
Strażnik: Tak jest, sir.
Rycerz: Ja będę strzegł celi. Odejdźcie.
Kain zabija wszystkich trzech mężczyzn i otwiera zewnętrzne drzwi baszty. Podchodzi do wampirzycy, zamkniętej w klatce i słabej. Umah podnosi głowę i zauważa go.
Umah: Kain. Myślałam, że nikt nie odważy się mnie ratować. Albo jesteś dzielny, albo głupi.
Kain: Raczej nieustępliwy.
Kain wchodzi po schodach, na których szczycie jest klatka, ale zostaje zatrzymany przez Magiczną Barierę.
Umah: W pobliżu musi być Glif, który zasila barierę. Znajdź go i wyłącz.
Kain: Czego dowiedziałaś się w Dzielnicy Przemysłowej? Powiedz mi, na wypadek gdybym nie zdołał cię uwolnić.
Umah: Powiedzieć ci nim będę wolna? Co byś zrobił na mym miejscu, Kainie?
Kain: Obdarzyłbym mojego wybawcę odrobiną zaufania.
Umah: Ta informacja jest tylko i wyłącznie dla uszu Voradora.
Kain: Nie zdobyłem jeszcze twego zaufania?!
Umah: Jeszcześ mnie nie uratował.
Kain: Dobrze więc. Powrócę niebawem.
Kain wychodzi i dezaktywuje Magiczną Barierę. Potem wraca do baszty i uwalnia Umah z kajdan.
Kain: Jesteś ranna.
Umah: To nic. Musimy wyjść na dach. Gdy będę poza tymi zaczarowanymi murami, będę mogła użyć zaklęcia, by przenieść nas z powrotem do Sanktuarium.
Kain łapie Umah za rękę i wyprowadza na zewnątrz, bacząc na straże. Pomimo iż Kain uważa, to jednak Umah jako pierwsza dostrzega obserwującą ich postać. Głośno wciąga powietrze.
Umah: Nie!
Kain: W końcu!
Lord Sarafan: Cóż za duch zakłóca mój porządek? Cóż za stwór ma czelność przelewać krew mych sług?
Kain V.O.: Miał miecz. Soul Reaver, nagroda, którą ja wygrałem całe życie temu, była w jego plugawych rękach.
Lord Sarafan: A cóż to?
Kain: Znasz mnie!
Lord Sarafan: Nie. Zostałeś całkowicie zniszczony. Tak łatwo twe imię zostało utopione w strumieniu mijającego czasu. Wszystkie twe plany sczezły w płomieniach i pozostał z nich jedynie dym i popiół.
Kain: Niech te słowa będą twym epitafium!
Lord Sarafan: Masz czelność marzyć o zabiciu mnie? Ta fantazja została dawno temu utopiona we krwi, gdy cię pokonałem, a mimo to, niczego się nie nauczyłeś. Cóż za żałosna kreatura. Śmiesz znów mnie wyzywać?
Kain skacze na Lorda Sarafan.
Kain: Giń, potworze!
Lord Sarafan wystrzeliwuje z Soul Reavera pocisk, który trafia w Kaina i odrzuca go na ścianę, tuż obok chowającej się i przerażonej Umah.
Umah: Nie! Kainie!
Lord Sarafan: Twa śmierć jest pisana z mej ręki. Jak wiele razy będę musiał dawać ci tę lekcję?
Umah: Jest dla ciebie zbyt silny, Kainie. Mając Soul Reavera może zabić nas oboje. Musimy uciekać i walczyć z nim, gdy będziemy silniejsi!
Kain: Nie! Puść mnie! Ten plugawy demon jest mój!
Lord Sarafan: Jestem twym przeznaczeniem, Kainie. Teraz i zawsze. Nieważne jak długo będziesz zwlekał i tak do mnie przyjdziesz - po swą śmierć!
Lord Sarafan bierze zamach i próbuje ściąć oba wampiry, ale w ostatnim momencie Umah rzuca zaklęcie i przenosi oboje z powrotem do Sanktuarium.
Oboje, Kain i Umah, pojawiają się w Sanktuarium. Kain podnosi ją i kładzie na kamiennym blacie, gdzie ta może odpocząć.
Vorador: Umah, żywa i bezpieczna. Kainie, masz naszą wdzięczność.
Kain: Mogę słuchać rozkazów, gdy jest mi to na rękę. Spotkaliśmy Lorda Sarafan.
Vorador: Pokazał się?
Kain: Jest ciut potężniejszy niż się spodziewałem... i ma Soul Reavera. Dziwne, że od razu mi tego nie powiedziałeś.
Vorador: Nie jesteś gotów, by walczyć z Lordem Sarafan - już ci to powiedziałem.
W tym momencie Umah podniosła się i usiadła na blacie.
Umah: Uciekliśmy jedynie dzięki szczęściu. Voradorze, muszę z tobą porozmawiać.
Vorador: Masz dla nas informacje, wiem. Mów.
Umah: Byłam w sercu głównej fabryki Dzielnicy Przemysłowej. Nim strażnicy mnie zauważyli, znalazłam ogromne centralne pomieszczenie, w którym był jakiś... magiczny portal. Wskazywał miejsce, jakiego nigdy przedtem nie widziałam. Wejście tego portalu utrzymywane było przez tylko jedno źródło magii - kamień umieszczony na piedestale. Voradorze, myślę, że to był Kamień Nexus.
Vorador: Kamień Nexus. Oczywiście!
Kain: A cóż to takiego? Wyjaśnij.
Vorador: Kamień Nexus to źródło wielkiej mocy. Może zaginać czas i przestrzeń, tworząc wrota prowadzące do każdego miejsca w Nosgoth. Nie wiem do czego Lord Sarafan używałby go w Dzielnicy Przemysłowej, ale my mielibyśmy z niego ogromny pożytek.
Kain: A jakiż byłby to pożytek?
Vorador: Ten, kto nosi Kamień Nexus nie może zostać raniony przez Soul Reavera.
Kain: A czy to nie aby jedynie legenda, która okaże się fałszywa w decydującej chwili?
Vorador: O, nie, to nie legenda. Zostało to udowodnione. Lord Sarafan nosił ten kamień, gdy pokonał cię dwieście lat temu.
Kain: Co?!
Umah: Jak inaczej oparłby się mocy Soul Reavera? Nie mogłeś użyć mocy miecza, a bez niej był w stanie cię pokonać.
Kain: Więc zdobędę ten kamień i użyję do zabicia go. Wiedzcie jednak to: gdy go zdobędę, będzie on należał do mnie. Rozumiem, że to jasne?
Vorador: Więc zobowiązujesz się walczyć z Lordem Sarafan? Nie będzie już odwrotu.
Kain: Zostałem do tego zobowiązany od momentu, w którym mnie przebudziliście. Nic mnie od tego nie odwiedzie.
Vorador: Niech więc tak będzie. Musisz użyć metra, by dostać się do Dzielnicy Przemysłowej leżącej w północno-wschodniej części miasta. Przedostań się przez bramę, która blokuje wejście ludziom z miasta. Choć to być może możemy pozostawić twojej inwencji. Umah?
Umah: Gdy już będziesz w Dzielnicy, odszukaj główny kompleks fabryczny. To tam jest przechowywany kamień.
Kain: Wrócę z Kamieniem Nexus i głową Lorda Sarafan.
Kain dociera do Dzielnicy Przemysłowej i na głównym podwórzu przemyka pomiędzy strażami, używając za schronienie porozstawiane wszędzie skrzynie.
Kain V.O.: Porzuciłem względne bezpieczeństwo Sanktuarium i raz jeszcze powędrowałem w noc. Dzielnica Przemysłowa Meridian była - jak odkryłem - mocno strzeżoną fortecą. Nie chcąc przeprowadzać bezpośredniego ataku, przekradłem się pomiędzy zwykłych robotników i rozpocząłem mą wyprawę po Kamień Nexus.
Po chwili Vorador kontaktuje się z Kainem.
Vorador W.: Śledził cię ktoś?
Kain W.: Hmpf. Ci ludzie nigdy nie obejrzą się za mną drugi raz. Nie zdają sobie sprawy, że ich przyszły pan chodzi pośród nich. Teraz opowiedz o tym miejscu.
Vorador W.: Umah mówi mi, że Kamień Nexus będzie w głównej fabryce, za tamą. Będzie tam gondola, która zabierze cię na miejsce. Jeśli nie będzie działała, będziesz musiał poszukać Glifu, by ją naładować, ale uważaj na straże.
Kain W.: Jakieś inne mądrości, którymi chciałbyś się podzielić?
Vorador W.: W pobliżu wyczuwam obecność innego wampira. Może cię obserwować. Skontaktuję się z tobą ponownie jeśli zajdzie potrzeba.
Vorador kończy i Kain ponownie jest pozostawiony samemu sobie.
Kain V.O.: Raz jeszcze poczułem obowiązki płynące z władzy - by wszystkim wymierzyć sprawiedliwość podle ich czynów. Kiedyś mój lud raz jeszcze uzna mnie za swego pana, a wampiry, które są zdrajcami swego własnego gatunku, pierwej się o tym przekonają.
Kain dociera do wrót wielkiego magazynu. Wewnątrz dostrzega dwóch strażników rozmawiających o materiałach wybuchowych.
Strażnik I: Widziałeś już kiedyś coś takiego?
Strażnik II: Nie dotykaj! Słyszałem, że to magiczne i niebezpieczne.
Strażnik I: Oj, mówią tak o wszystkim. Robotnicy przerzucają je całymi dniami. No dawaj, nikomu nie stanie się krzywda...
Pierwszy strażnik pociąga dźwignię przymocowaną do jednego z pojemników z materiałem wybuchowym i następuje wybuch, który toruje Kainowi dalszą drogę. Wampir wchodzi do budynku i wsiada do gondoli, która zawozi go w inne miejsce Dzielnicy. W dalszej drodze przechodzi przez walące się, podziemne jaskinie, a gdy z nich wychodzi natyka się na drzwi z zepsutą dźwignią, która je otwiera. W pobliżu znajduje się jednak szyba, a gdy spogląda na drugą stronę dostrzega wampira, o którym wcześniej wspominał Vorador. Nieznajomy rozmawia z dwoma strażnikami.
Strażnik: (pospiesznie) Panie, ciało! Znaleźliśmy ciało, panie!
Sebastian: I nie będzie ono ostatnim. On tu jest. Wyczuwam smrodek jego przerośniętej arogancji. Podwójcie straże w Pomieszczeniu Zasilania. Nie może zbliżyć się do Kamienia Nexus.
Strażnik: A któż to jest, panie?
Sebastian: Stary przyjaciel, który w końcu dowie się, gdzie jego miejsce. Jeśli zobaczycie czy usłyszycie cokolwiek niecodziennego, natychmiast mi o tym zaraportujcie.
Kain używa Daru 'Charm', by dostać się do pomieszczenia, ale gdy tam dociera Sebastiana już dawno tam nie ma.
Kain w końcu dociera do komnaty, w której znajduje się Kamień Nexus, ale nie jest tam sam. Okazuje się, że Sebastian tam na niego czeka. Kain nie zauważa go dopóki ten się do niego nie odzywa.
Sebastian: Spójrzcie tylko - oto wielki Kain. Teraz pospolity złodziej.
Kain V.O.: Stwór, będący dotąd mym cieniem, w końcu się pokazał. A w świetle - poznałem go. Kolejny obraz z mej przeszłości.
Kain: Sebastianie! To ty mnie śledziłeś.
Sebastian: A jak długo zajęło ci odkrycie tego? Mój pan wysłał mnie, bym ukrócił twe mieszanie się w nie swoje sprawy, więc teraz musisz zginąć.
Kain: Twój pan wie, że jego dni są policzone. Mógłbym oszczędzić twe życie proponując, byś się do mnie przyłączył, lecz tej lekcji nauczyłem się dwieście lat temu. To ty zorganizowałeś zasadzkę, która zniszczyła moją armię. Sprzedałeś się naszemu wrogowi.
Sebastian: To ja zadałem cios, który kosztował cię całą tę wojnę. Wspaniały był, nieprawdaż? Tak wielu zabitych, i tak szybko. A wszystko dzięki mnie.
Kain: (cicho) Nigdy nie dowiedziałem się dlaczego?
Sebastian: Myślałeś, że ja będę służył, podczas gdy ty będziesz rządził Nosgoth? Ty, a nie ja? Lord Sarafan umie mnie docenić. Będę rządził u jego boku i osiągnę to, czego ty nigdy nie zdołałeś.
Platforma, na której stał Kain, opuszcza się, a w całej komnacie, wokół platformy, zaczyna gromadzić się para wodna.
Kain: Głupcze. Wydaje ci się, że ten rzeźnik pozwoli ci żyć choć chwilę dłużej niż ma z ciebie pożytek? Oszczędzę ci rozczarowania, Sebastianie, i zabiję cię teraz.
Sebastian skacze na sam dół, tam gdzie teraz znajduje się Kain.
Sebastian: Dwieście lat czekałem na przyjemność zabicia cię własnymi rękoma. Podczas gdy ty spałeś, moje moce rosły. Nie masz najmniejszej szansy pokonania mnie.
Rozpoczyna się walka. Jeśli Kainowi uda się rzucić Sebastiana w strumień pary, usłyszy:
Sebastian: Pali!
Po jakimś czasie Sebastian odskakuje od Kaina i zaczyna biegać po ścianie okrągłego pomieszczenia, nad strumieniami pary. Na samym środku natomiast pojawia się pionowy słup energii. Od czasu do czasu Sebastian krzyczy do Kaina:
Sebastian: Kręci ci się w głowie, Kainie?
oraz(śmieje się)
Gdy Sebastian będzie chciał zaatakować Kaina najpierw krzyknie do niego:
Sebastian: Nadchodzę, Kainie!
Jeśli Sebastianowi uda się uderzyć Kaina, wtedy powie do niego:
Sebastian: Nie tkniesz mnie nawet palcem.
orazHaha!
Po tym jak Sebastian zostanie złapany trzykrotnie w słup energetyczny krzyknie do człowieka w pomieszczeniu kontrolnym:
Sebastian: John, podnieś platformę!
Człowiek wykonuje polecenie, a Sebastian ponownie na nie wskakuje.
Sebastian: Zniszczę ten cenny klejnocik!
Sebastian uderza w Kamień Nexus albo się śmiejąc albo powtarzając swą groźbę z każdym zadanym ciosem. Jeśli mu się uda, krzyczy do Kaina:
Sebastian: Zginiemy razem, Kainie!
Cała maszyneria zawieszona pod sufitem zaczyna spadać i następuje wybuch, który zabija obu, Kaina i Sebastiana. Jeśli jednak Kainowi wskoczy na platformę nim Sebastian zdąży zniszczyć klejnot, ten z niej zeskoczy. Wtedy Kain używa Daru Charm, by przejąć kontrolę nad człowiekiem w pomieszczeniu kontrolnym i uaktywnić parę na niższym poziomie, mając nadzieję, że spali ona Sebastiana. Jednak ten z powrotem wskakuje na platformę.
Sebastian: Nikt nie obróci mych sztuczek przeciw mnie!
Walka rozpoczyna się na nowo, ale tym razem jest to walka wręcz. W końcu jednak Kainowi udaje się zadać ostateczny cios i rzucić Sebastiana w strumienie pary na dole. Wampir wije się w agonii, gdy woda wypala go. W końcu, gdy para zniknęła, Kain zeskoczył na dół i stanął obok leżącego Sebastiana.
Kain: (próbując złapać oddech) Powiedz mi o Kamieniu Nexus i tym portalu. Jaki jest jego cel tutaj? Mów, a cię oszczędzę.
Sebastian kaszle. Podpiera się na łokciu, patrzy na Kaina i kręci głową.
Sebastian: Daj spokój, Kainie. Kłamiesz w żywe oczy i obaj doskonale o tym wiemy. Zabijesz mnie.
Kain: Zaspokój więc mą ciekawość, nim zginiesz.
Sebastian: Powiem ci, bym mógł zobaczyć twój wyraz twarzy, gdy się dowiesz, że jesteś bezsilny. Nie wygrasz. Twa śmierć jest nieunikniona. Portal Kamienia Nexus prowadzi do starożytnego urządzenia, głęboko pod ziemią, które znamionuje twą destrukcję, Kainie. W Nosgoth nastaną nowe rządy.
Kain: Jaki jest cel tego urządzenia? Jak ma ono posłużyć Lordowi Sarafan?
Sebastian: Niestety, nie obdarzył mnie on taką wiedzą, lecz wkrótce wszyscy się tego dowiedzą. Jego plany, nawet teraz, wydają owoce.
Kain: Gdzie jest to urządzenie? Gdzie pod ziemią?
Sebastian kładzie się na podłodze i rozkłada ręce, jak męczennik.
Sebastian: Leży pod Meridian. Szukaj go jeśli chcesz. Umieram szczęśliwy, wiedząc, że wszystkie twe wysiłki spełzną na niczym.
Sebastian umiera.
Kain: Och, Sebastianie. Nasze przeznaczenie mogło być wspaniałe. Cała kraina czekała tylko byśmy ją wzięli. Historia mogła być napisana na nowo pod nasze dyktando. Ale nie wszyscy dzielili mą wizję... a teraz twój czas dobiegł końca. Twa śmierć uczyni mnie silniejszym. Mam nadzieję, że ta myśl cię pociesza... w twym grobie.
Kain wyciąga z umarłego Mroczny Dar 'Berserk'. Potem z powrotem wskakuje na platformę i wyjmuje Kamień Nexus z kuli energetycznej, w której ten był zawieszony. Ma to jednak fatalne skutki. Całe pomieszczenie zaczyna się trząść, a maszyneria zawieszona pod sufitem zaczyna spadać na podłogę i wybuchać. Wybuch następuje również w pomieszczeniu kontrolnym, a człowiek tam będący zostaje wyrzucony do głównego pomieszczenia, wybijając uprzednio grubą szybę. Kain widzi, że to jego jedyna szansa i wskakuje do pomieszczenia kontrolnego, ale w tym momencie następuje wybuch i wampir traci przytomność.
Kain budzi się i stwierdza ze zdziwieniem, że nie jest już w fabryce, ale w Sanktuarium, a nad nim, pochylona, stoi Umah.
Umah: Witamy z powrotem. Jak się czujesz?
Kain: Trochę lepiej aniżeli umarły. Jak się tu dostałem?
Vorador: Masz szczęście. Jeden z naszych wampirów widział, jak wyrzuciło cię przez dach fabryki, gdy ta została zniszczona. Przyniósł cię tutaj. Sarafanie byli zbyt zajęci, by cię zauważyć. Ach, widzę, że masz Kamień Nexus.
Kain: A ja widzę, że wy byliście na tyle uprzejmi, by mnie od niego nie uwalniać, podczas gdy leżałem nieprzytomny. Spotkałem kolejnego starego przyjaciela, który go strzegł. Nim go zabiłem, powiedział mi coś, co mnie zaniepokoiło... Mówił o starożytnym urządzeniu pod ziemią. Co o tym wiesz, Voradorze?
Vorador: Słyszałem opowieści o dziwnych odkryciach, głęboko pod ziemią. Starożytne legendy opowiadają o wielkich machinach, głęboko w ziemi, pozostawionych eony temu przez Bogów. A ja znam kogoś, kto może nam powiedzieć prawdę na ten temat. To Wiedząca, istota podobno starsza niż ja nawet. Mamy też szczęście, ponieważ jest mi winna przysługę... Idź do niej, Kainie, i dowiedz się co wie.
Kain: Iść do niej?! To miasto to warowna forteca! Jakie masz propozycje na wyjście stąd?!
Vorador: Istnieje sekretne wyjście z miasta. Pokażę ci. Możesz podążyć kanionem, który wiedzie na północ, do jej samotni. Droga nie będzie łatwa. Dziwne bestie wędrują poza murami miasta, polując na podróżnych. Ludzie zwą je demonami.
Kain: Sądzę, że już jakieś spotkałem. Mam tylko nadzieję, że wiedza tej twojej Wiedzącej warta jest ryzyka.
Kain dociera do bram miasta, idąc za radami Voradora. Przy nich dostrzega kupca, zatrzymanego przez Rycerza Sarafan.
Rycerz: Nazwisko i cel podróży?
Kupiec: Co znowuż? Do pioruna, wyjeżdżam przez tą bramę co tydzień.
Rycerz: (surowo) Nazwisko i cel podróży?
Kupiec: Turo. Wiozę zapasy do garnizonu za samotnią wiedźmy. Tu jest moja opłata za przejazd.
Rycerz: Most się zawalił.
Kupiec: Znowu. I pewnie go nie naprawili?
Rycerz: W tej chwili są ważniejsze sprawy. Kompania została wysłana.
Kupiec: W końcu wykończą przemytników?
Rycerz: Przemytników? Coś gorszego panoszy się po gościńcach, ale teraz przestępcy też dostaną za swoje.
Kupiec: W końcu. Płacimy tyle za przejazd, że powinni trzymać drogi otwarte, tak mówię.
Rycerz: Trzymaj jęzor za zębami! Bo możesz go stracić.
Rycerz krzyczy do odźwiernego.
Rycerz: Hej tam, otworzyć bramę!
Bramy zostają otwarte i Kain rozpoczyna swą podróż kanionami. Daleko za bramami natyka się na Rycerza Sarafan, świadomego, że w pobliżu znajduje się jakiś napastnik.
Rycerz: Czymkolwiek jesteś... pokaż się! Innych mogłeś pobić-
Wtedy demon atakuje Rycerza i zabija go. Kain wtedy podchodzi, zabija kreaturę i idzie dalej. Dochodzi w końcu do ogrodzonej placówki. W środku natyka się na rannego człowieka, który czołga się po ziemi.
Mężczyzna: Mówiłem im! Ona ich przeklęła, mówiłem im! Stara wiedźma... jej poplecznicy przyjdą i wszystkich nas zarżną! Mówiłem im!
Kain kopnął człowieka i ten skonał.
W jakiś czas później Kain wchodzi do samotni Wiedzącej. W środku widzi ją odwróconą do niego plecami, wpatrującą się w ogień płonący w kominku.
Wiedząca: Odejdź, Tworze Nocy. Nie posyłałam po ciebie.
Kain: A mimo to - jestem.
Wiedząca: (odwróciwszy się do Kaina) Właśnie widzę. Kain, Wichrzyciel, kamyczek w sadzawce, niszczący wszystko czego dotknie.
Kain: Znasz mnie, kobieto?
Wiedząca: Lepiej niż ty sam.
Kain: I wiesz dlaczego tu jestem?
Wiedząca: Być może.
Kain: Potrzebuję informacji i muszę je zdobyć. Co możesz mi powiedzieć o Urządzeniu?
Wiedząca: Urządzenie? Grasz w bardzo niebezpieczną grę. Powróć do swych nocnych łowów, wampirze. Ciesz się pozostałym ci czasem, choć jest on krótki.
Kain: Pragnę czegoś więcej aniżeli krwi. Gdzie jest Urządzenie? Nie odejdę bez odpowiedzi.
Wiedząca: Tak bardzo podoba ci się rola pieska Voradora?
Kain: Nie jestem niczyim psem, wiedźmo!
Wiedząca: Nie, teraz to widzę, wyczuwam twe przekonanie. Pomogę ci. Jeśli Nosgoth ma kiedykolwiek zostać uzdrowione, Urządzenie musi zostać zniszczone, a ty, ze wszystkich ludzi, możesz być tym, który tego dokona. Wiedz, że Urządzenie pozostawało niewykorzystane pod Meridian od niepamiętnych czasów, lecz teraz Lord Sarafan przysposobił machinę do uwolnienia jej destrukcji na krainę. Wejście do Urządzenia znajduje się w samym sercu miasta, pod samymi nosami arystokracji. Poznasz budynek po tym znaku.
Wiedząca tworzy magiczny obraz znaku, misternie rzeźbione koło z krzyżem.
Wiedząca: Zobaczysz go więcej niż raz, lecz pierwszy z nich wskaże ci wejście do Urządzenia. Żaden człowiek nie potrafiłby go użyć, ale wampir już tak.
Kain: Co muszę zrobić?
Wiedząca: Podejdź. Pij! Napij się mej krwi. Teraz!
Na te słowa Kain odsuwa się nieco od niej, podczas gdy ta wyciąga do niego swe ręce. Wampir jeszcze nigdy nie widział takiego stworzenia. Jest piękna, ale nigdy jeszcze nie spotkał kogoś takiego.
Kain: A czymże ty jesteś? Nie wyglądasz jak żaden wampir, którego wcześniej widziałem.
Wiedząca: Kim i czym jestem to nie twoje zmartwienie. Czas nagli-
W tym momencie cały dom trzęsie się od uderzenia od zewnątrz. Płomienie zaczynają ogarniać chatkę.
Wiedząca: Jest tutaj. Rób jak mówię. Jeśli masz zniszczyć Urządzenie i uratować Nosgoth, musisz pić.
Kain pochyla się nad wyciągniętymi rękami Wiedzącej i pije jej krew.
Wiedząca: Och, dobrze... Tak, pij, mój Mroczny Książę. Poczuj mą krew pulsującą w twych żyłach.
Kain w końcu przestaje i znów patrzy na Wiedzącą.
Wiedząca: Już teraz możesz manipulować różnymi obiektami samą siłą woli, ale, jak cię uczono, możesz wykorzystać tę umiejętność jedynie na małą odległość. Poprzez wypicie mej krwi zyskałeś dar Telekinezy. Będziesz mógł manipulować obiektami z dużej odległości oraz aktywować ten symbol (raz jeszcze tworzy znak) i wejść do Urządzenia.
Na zewnątrz Lord Sarafan dowodzi swoimi żołnierzami.
Sarafan Lord: Skąpcie ich w ogniu. Niech poznają, podczas gdy będą wić się w płomieniach, a ich kości rozpuszczać, daremność swych dążeń. Wampir i cały jego gatunek zostanie zrównany z ziemią, a ten świat zostanie oczyszczony mą ręką. Dam ci pokój, którego pragniesz, Kainie. Śmierć uśmiecha się do ciebie.
W chatce, Wiedząca ponownie mówi do Kaina.
Wiedząca: Odnalazł cię. Twe przeznaczenie jest jeszcze bliżej. Przeniosę cię do Urządzenia. Gdy tam będziesz, wykorzystaj swą nowozdobytą umiejętność, by wejść.
Kain: A co z tobą, Wiedząca?! Uciekaj ze mną. Potrzeba mi sojuszników.
Wiedząca: Czy jestem twą sojuszniczką? Moje przeznaczenie leży gdzie indziej. Żegnaj, Kainie...
Z tymi słowami Wiedząca przenosi Kaina...
Kain stwierdza, że Wiedząca rzeczywiście przeniosła go do Urządzenia. Idąc za jej radami, otwiera sobie wrota, używając znaku krzyża i w środku zjeżdża windą na niższy poziom i wchodzi do dużej komnaty z wielką klatką pośrodku. W niej odkrywa, uwięzione, przedziwne stworzenie.
Kain V.O.: Dziwne, jak życie rzuca cień dłuższy niż można to sobie uświadomić. Tu, w tej nieziemskiej krypcie, odkryłem stworzenie, którego egzystencja spleciona była z moją bardziej niż mógłbym sobie wyobrażać.
Z wielką trudnością, stworzenie podnosi się, gdy Kain wchodzi do pomieszczenia.
Bestia: Któż zakłóca mój spokój? Nie jeden z mych oprawców. Kain?!
Bestia wyje w agonii, gdy zbyt gwałtownie się poruszyła.
Kain: Znasz mnie, potworze? Ma pamięć obecnie ma pewne defekty, lecz z pewnością zapamiętałbym kogoś takiego jak ty.
Bestia: Nigdy się nie spotkaliśmy. Oczywiście wiem o tobie. To, że możesz powrócić ze świata umarłych daje nadzieję nam wszystkim.
Kain: Szukam starożytnego urządzenia wielkiej mocy. Zdecydowany jestem zabić każdego, kto stanie mi na drodze.
Bestia: Mnie nie musisz się obawiać. Zostałem zniewolony przez istoty, które zbudowały tę potworność, by nakarmić tą machinę mym życiem.
Kain: Być może mamy więc wspólny cel. Jestem tutaj, by zniszczyć to urządzenie.
Bestia: Tak, tak. Mogę ci więc pomóc. To, czego szukasz jest zbyt duże, byś mógł to sam zniszczyć. Sięga głęboko pod ziemię, wielkością dorównuje miastu. By zniszczyć Urządzenie, będziesz musiał odnaleźć istotę, która je zbudowała.
Kain: Lorda Sarafan.
Bestia: Nie, nie. Starszą, dużo starszą. Ci, którzy zamieszkiwali Nosgoth eony temu, pozostawili po sobie pewne konstrukcje. Urządzenie jest jedną z nich. Lord Sarafan odkrył jak się nim posłużyć. Tylko Budowniczy może je zatrzymać.
Kain: Chcesz mi powiedzieć, że ta istota wciąż żyje? To niemożliwe!
Bestia: Żyje. Posłuchaj - jest miejsce w Nosgoth, daleko na północy, gdzie czas nic nie znaczy. Gdzie godziny i lata zostały zamrożone na wieczność. Wieczne Więzienie. Uwięzieni tam nieszczęśnicy przez wieczność płacą tam za swe zbrodnie. Budowniczy tam jest.
Kain: Wieczne Więzienie? Słyszałem o takim miejscu. Nie miałem pojęcia, że znajduje się ono tak blisko Meridian. Jak się tam dostać?
Z boku komnaty otwierają się drzwi.
Bestia: Jest tunel prowadzący z tego pomieszczenia poza miasto. Doprowadzi cię do więzienia.
Kain: A co jeśli ten cały Budowniczy odmówi mi pomocy?
Bestia: Powiedz mu, że chcesz zniszczyć Urządzenie. Uwierz mi, pomoże ci.
Kain: Mam nadzieję, dla twojego własnego dobra, że to, co mi powiedziałeś jest prawdą.
Bestia: (śmiejąc się łagodnie) Uwierz mi, zniszczenie Urządzenia w końcu mnie wyswobodzi. Będę miał u ciebie dług, Kainie.
Kain dociera do przedsionka wiecznego Więzienia. Wielkie drzwi zamykają się za nim i pojawia się Strażnik Więzienny, w długim płaszczu z kapturem, świecącymi na zielono oczami i kosą w rękach.
Strażnik: Ty tam! Nie znam cię. Jesteś gościem? Odwiedzającym? Intruzem. Nie pozwalamy gościom zakłócać naszego porządku dziennego. Jesteśmy tutaj zaangażowani w bardzo ważną pracę i nic, nic!, nie może nam przeszkadzać. To miejsce, gdzie ci, którzy pogwałcili prawa boskie i ludzkie, i tym samym wytworzyli w sobie niebezpieczny brak równowagi, kontemplują całe zło, które wyrządzili, do czasu odzyskania równowagi prawdziwej, doskonałej natury. Ten proces nie może zostać zakłócony z żadnego powodu, aż dokona się przemiana duchowa, bez względy na to jak długo to potrwa. Tak więc żadni goście, żadni odwiedzający, nie są wpuszczani. A z intruzami wiemy jak sobie radzić. Idź! Teraz!
Kain, oczywiście, ignoruje ostrzeżenie. Niedługo potem Strażnik ponownie się pojawia.
Strażnik: Ty tam! Widzę, że nie znalazłeś wyjścia. Sugeruję, byś je jednak odszukał. Twa obecność może zakłócić postępy poczynione przez niektórych w kierunku wewnętrznej równowagi ich doskonałej natury, a do tego nie można dopuścić. Posłuchaj mego ostrzeżenia i natychmiast odejdź!
Strażnik znika, ale zaraz pojawia się inny i manipuluje przy zegarach i maszynerii czasu, będącej w komnacie. Przenosi to Kaina do innej części więzienia. Kontynuuje on swą podróż, nie zważając na ostrzeżenia i wkrótce ponownie natyka się na swojego Strażnika.
Strażnik: Ty! Czy nie powiedziałem ci, że to nie twoje miejsce?! Czy nie powiedziałem ci, byś odszedł?! Lecz nie posłuchałeś mych ostrzeżeń. Teraz muszę objaśnić me myśli w sposób, który z pewnością zrozumiesz!
Z tymi słowami Strażnik zaatakował Kaina, ale ten szybko go pokonał. Potem ponownie został przeniesiony do pomieszczenia z zegarami. Używając ich odwrócił bieg czasu i pojawiły się drzwi. Kain przeszedł przez nie i ruszył w dalszą podróż. Głęboko w czeluściach więzienia natknął się na krzyczącego nieszczęśnika, biegającego korytarzami. Po chwili spostrzegł, że był on goniony przez kogoś, kto głośno krzyczał.
Nieszczęśnik: Pomóżcie mi! Wypuście mnie stąd, niczego nie zrobiłem! Nie możecie mu pozwolić mnie dostać! Pomóżcie mi, pomóżcie!
Drugi głos staje się głośniejszy, gdy ścigający jest coraz bliżej. W końcu nadbiega, rozwalając kraty na swej drodze.
Magnus: ... musi być zblanszowane, musi być gotowane we wrzątku, musi być świeże! Gdzie jest moje mięso?! Ociekające krwią, zakrwawione... Tu, tam-
Magnus już miał nieszczęśnika w swoim zasięgu, ale w tym momencie pojawili się dwaj Strażnicy.
Strażnik I: Przestań! Wiesz, że nie wolno ci przebywać tu na dole.
Strażnik II: Odsuń się!
Magnus: Dajcie mi mięso! Tysiąc czterysta uncji każdego dnia. I ono będzie świeże, i na dwóch nogach, albo w tym przypadku na czterech!
Magnus rzuca się na Strażników i ich zabija. Potem mówi do nieszczęśnika.
Magnus: Nie, nie. Dostałem swój przydział. Tysiąc czterysta uncji albo dwieście osiemdziesiąt funtów. Możesz odejść!
Magnus łapie człowieka i rzuca nim w szklaną szybę, pozwalając mu odejść, co w rezultacie go zabija. Potem zauważa Kaina i rzuca się za nim w pogoń. Wampir jednak przechytrza obłąkanego i ten wpada do wody.
Magnus: (krzyczy)
Wkrótce potem Kain ponownie natyka się na Magnusa. I tym razem szalony wampir atakuje Kaina, ale ten ponownie sprawia, że Magnus wpada do wody.
Magnus: (krzyczy)
Kain kontynuuje swą wędrówkę po więzieniu.
W końcu Kain dochodzi do skrzyżowania zawieszonego nad przepaścią. Nad nim wiszą cztery obudowane ze wszystkich stron klatki. Opuszcza jedną z nich i wtedy wyczołguje się z niej więzień. Okazuje się on Hyldenem, ale Kain, nigdy nie spotykając żadnego z nich, nie wie o tym. Widząc, że więzień nie jest nim zainteresowany, daje mu kopniaka.
Kain: Więźniu, potrzebuję informacji.
Budowniczy: (wstawszy) Ty... ty nie jesteś Strażnikiem Więziennym. Błagam cię, uwolnij mnie.
Kain: Wpierw musisz mi odpowiedzieć. Szukam tu więźnia, budowniczego. Stworzył duże urządzenie leżące pod miastem Meridian.
Budowniczy: Nie szukaj już - jam to.
Kain: Jak pięknie. Chcę zniszczyć to urządzenie. Powiedziano mi, że tylko ty możesz mi zdradzić jak.
Budowniczy: W istocie, mogę ci pomóc, lecz w zamian chcę końca mego cierpienia.
Kain: Opowiedz mi o Urządzeniu, a spełnię twą każdą leżącą w mej mocy prośbę.
Budowniczy: Tak, tak. Urządzenie. Urządzenie zostało zbudowane eony temu jako broń, gdy dwie rasy toczyły ze sobą boje o władzę nad Nosgoth. Mieści w sobie starożytne stworzenie, którego sam umysł jest w stanie zabić każdą żywą istotę jedynie myślą. Urządzenie miało przewodzić energię mentalną tego stworzenia i skierować ją na Nosgoth. Miało się dostroić do umysłu stworzenia, by zabić wszystkie żywe stworzenia prócz mej rasy. Zanim jednak zostało ukończone, zostałem tu uwięziony, a reszta mej rasy została wygnana do innego, znacznie bardziej przerażającego wymiaru.
Kain: Więc to Urządzenie nigdy nie zostało ukończone? A jednak stworzenie w nim wciąż żyje?
Budowniczy: Ochrzczono je 'Masą'. Jest wieczne i zabójcze, jednak niegroźne bez kanału dla swego umysłu. Nigdy jednak nie ukończyliśmy tej broni. Potrzebowaliśmy sposobu, by rozesłać jego energię od Urządzenia do samej krainy, przewodnika prowadzącego przez miasta - sieci, jeśli wolisz. Gdyby sieć została stworzona, Urządzenie przepuściłoby energię mentalną Masy i nasłało śmierć na naszych wrogów.
Kain: Mówisz o 'sieci'. Rozplecionej w mieście jak pajęczyna?
Budowniczy: Nigdy nie ukończyliśmy sieci. Nigdy nie użyliśmy Urządzenia.
Kain: Lecz Lord Sarafan to zrobi. Glify. Używa Glifów, by dać Masie kanał do zniszczenia miasta, ludzi i wampirów. To musi być jego plan.
Budowniczy: Jeśli to w istocie prawda, musisz działać szybko. Samo zniszczenie Urządzenia to zadanie zbyt duże. Musisz zabić samą Masę.
Kain: Powiedziałeś, że to stworzenie jest wieczne.
Budowniczy: Ma banalną słabość. Krew jest dla jego systemu jak trucizna. Lecz nie pospolita krew, ale czysta, pochodząca od starszych ras. Moja krew. Ma krew zatruje i zabije to stworzenie. Napij się ze mnie, wampirze, i użyj mej krwi do zabicia tego, com ja stworzył w mej arogancji i dumie. Zabij mnie, by Masa umarła, a Urządzenie zostało zniszczone.
Kain: Cierpiałeś tu przez wieczność, biedny nieszczęśniku. Daruję ci wolność od twego więzienia, a twą krew wyniosę w mych żyłach. Sprawię, że plany Lorda Sarafan na jego oczach legną w gruzach.
Kain zabija Budowniczego i wypija jego krew. Potem uruchamia mechanizm znajdujący się obok i zostaje przeniesiony z powrotem do pokoju z zegarami. Wtedy zbliżają się do niego dwaj Strażnicy.
Strażnik I: Wszystko zrujnowałeś!
Strażnik II: Teraz te żywota nigdy nie będą mogły zostać odkupione! Nasz wielki eksperyment na nic! Na nic!
Strażnicy atakują Kaina, ale ten szybko ich zabija i idzie dalej.
Niedługo potem Kain ponownie spotyka Magnusa, który pojawił się, wygląda na to, że znikąd. Poprzez machinacje mostem Kain po raz trzeci wrzuca szalonego wampira do wody.
Magnus: (krzyczy)
Po jakimś czasie Kain wchodzi do labiryntu. Przez pojawiające się po jego obu stronach kraty co jakiś czas dostrzega Magnusa, przemykającego w ciemnościach i, jak zauważa, żywego i zdrowego, na tyle na ile był wcześniej. W końcu wychodzi z labiryntu i wchodzi na duże, okrągłe podwórze, z niewielkim zbiornikiem wodnym na środku, otoczonym posągami Strażników. Wtedy pojawia się Magnus, przykucnięty w dużej dziurze w ścianie.
Magnus: Tak wielu wrogów, kamiennych i żywych.
Zeskakuje z gzymsu na podwórze.
Magnus: Nie pokonają mnie! Zniszczę ich siłą mego umysłu!
Szalony wampir skacze na małą wysepkę pośrodku basenu. Śmiejąc się obłąkańczo, używa swego Mrocznego Daru 'Immolate' z zamiarem zabicia Kaina, ale ten chowa się za figurami, by uniknąć śmiercionośnego ataku. Nim Magnus użyje swego daru, krzyczy:
Magnus: Wywróżę przyszłość z twych wnętrzności.
orazTak wielu wrogów, kamiennych i żywych.
Jeśli Kainowi uda się zrzucić Magnusa z jego wysepki, ten zakrzyczy:
Magnus: Bądź wdzięczny, że tylko cię spalę!
Jeśli Kain wrzuci Magnusa do wody cztery razy, za każdym razem, gdy szalony wampir stamtąd wyjdzie, zakrzyczy:
Magnus: Woda nie jest mym sprzymierzeńcem!
Magnus ucieka z wysepki i biegnie na inne podwórze, gdzie, rozbity, leży posąg Strażnika Czasu, Moebiusa, oraz cztery stojące pod ścianą wielkie posągi Strażników Więziennych z kosami. Kain, nie spiesząc, podąża za nim. Podczas gdy Magnus szuka Kaina, krzyczy:
Magnus: Gdzież on się skrył?
orazCo? Gdzie? Kto? (zwykle po kolizji z czymś)
Gdy Magnus spostrzeże Kaina i zacznie na niego szarżować:
Magnus: Gotuj się na zapomnienie!
orazDuchy powiedziały mi, bym cię zniszczył!
Jeśli Magnusowi uda się uderzyć Kaina, zakrzyczy:
Magnus: Poczuj mój ból!
orazZiemia drży od mej mocy!
oraz(śmieje się)
Czasem Magnus doda coś jeszcze do poprzednich stwierdzeń:
Magnus: Pomyliłeś mnie ze śmiertelnikiem.
Czasem, jeśli Magnus zderzy się z czymś, a nie sięgnie Kaina, powie:
Magnus: (spokojnie) Nie sądziłem, by to było możliwe...
Walka była dość krótka. Wpierw Kain podpuścił Magnusa, by ten zderzył się z czterema Strażnikami i w ten sposób roztrzaskał trzymane w ich rękach kosy. Za nimi, jak się okazało, kryły się mechanizmy, takie jak pokazywała Kainowi Seer. Wampir przekręcił je 'Telekinezą' i wtedy cofnął się czas, a posąg Moebiusa sam się poskładał. To zdezorientowało Magnusa.
Magnus: A cóż to za przedziwna magia?
Wtedy Kain po raz ostatni wykorzystał Magnusa, by ten zaszarżował na niego i rozbił pomnik Strażnika Czasu. Magnus, chcąc uderzyć Kaina, uderza w podstawę posągu i ten się wali. Spomiędzy kawałków statuy słychać słowa Magnusa, któremu wstrząs przywrócił resztki trzeźwego umysłu.
Magnus: Mgła się podnosi...
W tym czasie Kain zdążył już podejść do Magnusa i szykuje się właśnie do zadania ostatecznego ciosu.
Magnus: Panie, czekaj!
Kain: (wstrzymując cios) Cóż to za sztuczka?
Magnus: Żadna sztuczka, panie. Raz jeszcze jestem twym sługą. Twym czempionem.
Kain: Żałosny nędzniku! Nie mam żadnego- (przypomniawszy sobie) Magnus?! Czy to możliwe?
Magnus: Jam to, panie.
Kain: Jak to możliwe?
Kain V.O.: Tu, w tym przeklętym miejscu, był mój najlepszy wojownik. Sarafanie padali przed nim dziesiątkami. Razem byliśmy niepokonani. Aż...
Kain: Magnus, Zdrajca! Czy to nagroda za zdradzenie mnie do Lorda Sarafan?
Magnus: Panie, nigdy-
Kain: Opuściłeś mój obóz w nocy, by przyłączyć się do mego wroga, jak cała reszta.
Magnus: Panie, nie. Chciałem ci jedynie służyć. Myślałem, w swej dumie, że zadam cios, który zakończy wojnę. Poszedłem zabić Lorda Sarafan, sam. Byłem twym czempionem.
Kain: Nigdy nie powróciłeś.
Magnus: Zawiodłem cię. Próbowałem go zabić. Nawet teraz nie mogę sobie przypomnieć jak mnie pokonał. Zostałem powalony, bezbronny u jego stóp, a potem, za pomocą swej ohydnej magii, odebrał mi rozum i przeniósł mnie tutaj, do tego... piekła. Ale co z tobą, panie?! Słyszałem, że nie żyjesz.
Kain: Nie tak bardzo, jak co poniektórzy by chcieli. Jak widzisz, wróciłem. Magnusie, mój czempionie. Wystarczająco się już nacierpiałeś. Z dumą ofiarowuję ci śmierć.
Magnus: Panie, dzięki...
Kain zabija Magnusa i wyciąga z umarłego Mroczny Dar 'Immolate'. Na koniec spogląda raz jeszcze na swego najlepszego żołnierza i wypowiada słowa pożegnania.
Kain: Idź, przyjacielu. Wolnym być. Jak reszta z nas, żywych lub nie, nigdy nie może być...
Kain powraca z Wiecznego Więzienia i ponownie wchodzi do pomieszczenia, gdzie więziona jest Bestia.
Bestia: Wyczuwam w tobie zmianę. Odnalazłeś Budowniczego.
Kain: Spostrzegawczy jesteś. Dał mi swą krew jako podarek. A ja, w zamian, podarowałem mu to, czego najbardziej pragnął - śmierć.
Bestia: Jesteś gotów, by zejść do Urządzenia. Czas ucieka. Życie uchodzi ze mnie. Urządzenie zbudziło się do życia, musisz je zniszczyć.
Kain: Co możesz mi powiedzieć o stworzeniu wewnątrz?
Bestia: Niewolnicy mówią o nim 'Masa'. Ma wielką moc, a jednak to tylko zwierzę. Krew w twych żyłach je zabije.
Kain: Jak wejdę do Urządzenia?
Otwierają się inne drzwi w komnacie.
Bestia: To przejście cię tam zaprowadzi.
Kain: Wrócę, gdy Urządzenie zostanie zniszczone.
Kain odwraca się, by odejść.
Bestia: Czekaj! Musisz dowiedzieć się o twych prawdziwych wrogach, mych oprawcach. Nie są z tego świata. Kontrolują Magię Glifu, przez którą zniewolone jest Meridian. W przebraniu Glyphwrights pociągają za sznurki Sarafan,. Zwą się 'Hyldenami', a ich przywódcą oczywiście jest...
Kain: Lord Sarafan.
Bestia: To potężne stworzenia, Kainie. Spotkasz je na dole. Strzeż się ich magii. Teraz, odnajdź Masę, zniszcz Urządzenie.
Kain: Będziesz mógł świętować me zwycięstwo o zachodzie słońca. Do zobaczenia.
Kain opuścił w końcu komnatę i poszedł przejściem w dół. Dotarł do pomieszczenia, gdzie ujrzał jak Glyphwright przemienił się z powrotem w Hyldena. Wcisnął tam przełącznik i ruszył dalej. W końcu dotarł do Masy, na najniższym poziome kompleksu. Stworzenie to okazało się być bardziej podobne do gigantycznej rośliny aniżeli do zwierzęcia, wielkiej na kilka pięter, w kolorach, czerwieni i zieleni i brązu.
Kain V.O.: W końcu ją odnalazłem - ohydną Masę, ukrytą głęboko w czeluściach Urządzenia. Tu znajdowała się ostateczna broń Lorda Sarafan, jego karta atutowa przeciwko tak ludziom, jak i wampirom. Lecz ja również posiadałem własną broń. Czułem krew Budowniczego, zimno przepływającą przez me żyły. Jeśli udałoby mi się użyć jej do zabicia tego stwora, plany Lorda Sarafan legły by w gruzach.
Kain, krużgankami, dotarł na sam szczyt pomieszczenia. Naciął sobie nadgarstki i pozwolił, by krew z nich skapywała do Masy. Po pewnym czasie stwór zaczął się trząść, a w końcu pękać, gdy zaczęła się jego agonia. Wraz z nim zaczęła się trząść cała komnata, więc Kain, nie czekając aż wszystko się zawali, szybko wsiadł do będącej w pomieszczeniu windy i wjechał na wyższe poziomy Urządzenia.
Kain ponownie wchodzi do pomieszczenia, gdzie więziona jest Bestia. Ale, jak odkrył, zniknęła, a w klatce pośrodku, zamiast niej, klęczy niebieskoskóra, czarnoskrzydła postać.
Janos: Nie rozpoznajesz już we mnie skurczonej tu, słabej, gnębionej bestii? Podziwiaj, bom został odrodzony.
Janos wstaje i rozkłada swe skrzydła.
Kain: Czym ty jesteś?
Janos: Nie czym, Kainie, a kim. Mój wygląd jest ci nieznany, lecz me imię - nie. Słyszałeś opowieść o najstarszym z wampirów?
Kain V.O.: Janos Audron. Legendarny wampir starożytności. Jak ta przemiana była w ogóle możliwa?
Kain: Ale Janos jest martwy, jego serce zostało wyrwane z jego ciała.
Janos: Nie martwy, lecz uwięziony w tym miejscu. Ma krew była potrzebna, by zasilić Urządzenie i nakarmić Masę w jego wnętrzu. Głodny krwi i pozbawiony życia, zmieniłem się w to odrażające stworzenie. Gdy otrułeś Masę, poczułem powracające mi siły. Co boskie, nie może zostać całkowicie stłamszone.
Kain: Boskie?! Twe uwięzienie uszkodziło twój umysł, Janosie. Klątwa wampiryzmu nie jest żadną oznaką boskości.
Janos: Ach, musisz jeszcze bardziej zanurzyć się w historii, Kainie, by poznać prawdę o naszej spuściźnie. Dawno temu, i o wiele wcześniej niż ja kroczyłem po ziemi, wampiry były boskie, a nasz gatunek sprawował władzę w krainie. Lecz naprzeciw nas stanęła inna rasa, podobna nam w mocy, ale inna w metodach i zamiarach. Wojny między nami gorzały przez tysiąc lat, ale w końcu udało się nam i poprzez potężną magię, wygnaliśmy naszych wrogów z tej ziemi, zamykając ich w innym wymiarze.
Kain: A co ta lekcja historii ma wspólnego z moim obecnym zadaniem?
Janos: Cierpliwości, Kainie... Rasą, która walczyła z wampirami byli Hyldeni. Ci sami Hyldeni, którym właśnie stawiłeś czoła. Kontrolują Sarafan, dążą do starcia wampirów z powierzchni ziemi, zniewolenia ludzi i zagarnięcia całego Nosgoth dla siebie. Są plagą, która raz jeszcze na nas spadła. Autorzy demonów, Urządzenia i wszystkiego innego, co zagraża krainie. Powrócili, by wywrzeć okrutną zemstę.
Kain: Powiedziałeś, zdaje się, że zostali wygnani.
Janos: Zostali, Kainie, lecz kilka wieków temu jeden z Hyldenów zdołał powrócić do naszego świata. Użył wtedy swej magii, by przyciągnąć resztę Hyldenów, ale nie ma jeszcze wystarczającej mocy, by rozpocząć pełną inwazję. Potrzebował tutaj armii oraz ludzi, z których mógł wyssać energię. Dowiedział się o legendarnym Porządku, którego celem dawno temu było oczyścić świat z wampirów. Wskrzesił ten Porządek i tak Sarafanie narodzili się na nowo.
Kain: Lord Sarafan. To on się przedostał - ale jak?
Janos: Ach, i teraz właśnie przechodzimy do twojej roli w tej historii. Gdy wybrałeś zniszczenie Filaru Równowagi, stworzyłeś w świecie szczelinę na tyle dużą, by połączyła oba wymiary.
Kain V.O.: A więc to ja zaaranżowałem tę wojnę? Nie! Byłem wiedziony, krok po kroku, ścieżką, która prowadziła do tego właśnie wyniku. Czy nie był to spisek Hyldenów od samego początku? Mój umysł aż wirował od implikacji...
Janos: Tak właśnie Lord Sarafan, budując magiczne wrota, był w stanie wejść do tego świata. Zwą się Wrotami Hyldenów. Zamknij je, Kainie, a wszyscy Hyldeni w Nosgoth zginą.
Kain: Wrota podtrzymują ich egzystencję?
Janos: Dokładnie. To pępowina łącząca ich z tym światem. Gdy zostanie przecięta, nie będą mogli tu pozostać.
Kain: Wszyscy Hyldeni zginą, a Lord Sarafan, jako jeden z nich, również. Rozumiem...
Janos: Ach, zamknij wrota i zabij Lorda Sarafan, Kainie. Zamknij wrota i raz jeszcze odetnij Hyldenów od tego świata.
Kain: A jak tego dokonać?
Janos: Pójdźmy do Sanktuarium. Vorador musi zostać poinformowany o wszystkim, co się wydarzyło i musi zostać ułożony plan, który zakończy to raz na zawsze.
Z tymi słowami Janos łapie Kaina za ramiona i przenosi ich obu.
W międzyczasie, w Sanktuarium, Umah rozmawia z Voradorem.
Umah: Powinieneś był wysłać mnie razem z nim.
Vorador: Byłaś ranna.
Umah: Nie wiadomo gdzie Kain poszedł, ani co robi. Nawet ty nie byłeś w stanie się z nim skontaktować.
Janos i Kain pojawiają się w Sanktuarium. Wampiry będące w środku odsuwają się, przerażone. Jedynymi, którzy pozostają na miejscach są Vorador i Umah, która zaczyna szczerzyć kły na intruzów, nie rozpoznając ich z początku.
Vorador: Cóż to? Nie, czekajcie! Czyżby me zmysły mnie zawiodły? Janos? Panie mój, przecież cię zabili...
Janos: Nie, o wiele gorzej. Lecz to historia na nieco inne czasy.
Kain: Ale teraz nie będzie już czasu dla nikogo z nas. Voradorze, potrzebujemy twej rady.
Umah: Zastanawialiśmy się, gdzie się podziewałeś.
Kain: Robiłem dokładnie to, co powiedziałem, że będę robił.
Vorador: Kainie, Urządzenie?
Kain: Zniszczyłem je. Lecz teraz stajemy przed niebezpieczeństwem większym niż kiedykolwiek.
Vorador: Jak to?
Janos: To starożytna historia, którą opowiem wam w lepszych czasach; jeśli ktokolwiek będzie miał na tyle szczęścia, by tych czasów dożyć. W tej chwili musicie dać mi wiarę, gdy powiem, że wasz wróg, nasz wielki wróg, Lord Sarafan, jest jedną z istot pochodzących z innego świata. Jego zamiarem, ponad wszystkimi innymi, jest ponowne sprowadzenie jego wrogiej rasy do tego świata, z którego mój lud, w innym wieku, niegdyś go wygnał. Musi zostać powstrzymany; inaczej cały nasz gatunek zginie.
Vorador: Panie, co mamy zrobić?
Janos: Stworzył bazę w tym świecie - Miasto Hyldenów, za morzem. Tam otworzył wrota, by sprowadzić swój gatunek do naszego świata. Mój plan polegał na teleportowaniu nas do Miasta Hyldenów i przeprowadzenia ostatecznego uderzenia na Lorda Sarafan, lecz teraz odkryłem, że jest tam jakiś rodzaj magicznej bariery, która mnie powstrzymuje. Jeśli mamy z nimi walczyć, bariera ta musi zostać zniszczona.
Kain: Voradorze, gdzie jest Miasto Hyldenów? Czy któryś z twoich szpiegów przekazał ci taką informację?
Vorador: Umah?
Umah: W ostatnich miesiącach bardzo wiele dzieje się na Nabrzeżu. Okręty wojenne i frachtowce były ładowane i rozładowywane w wielkiej konspiracji. Nasi ludzie, którzy zinfiltrowali ten rejon i powrócili żywi, powiedzieli mi, że wszystkie te statki wychodząc z doków, wydają się obierać ten sam kurs. Lecz nie znamy ich portu docelowego.
Janos: To musi być Miasto Hyldenów. Z jakiegoż innego powodu byłby tam taki ruch w tym czasie? Jak najszybciej musisz wsiąść na statek płynący do miasta. Tam musisz dezaktywować barierę, tak by siły, które będziemy mogli zgromadzić, mogły ruszyć ci na pomoc i zamknąć bramę raz na zawsze.
Kain: Ktoś musi pokazać mi drogę na Nabrzeże. Popłynę jednym z wypływających stamtąd statków. Gdy dezaktywuję barierę, skontaktuję się z wami.
Umah: Idę z nim.
Vorador: Ale będę cię potrzebował tutaj.
Umah: Panie, znam Nabrzeże. A gdzie jeden może zawieść, dwóm może się powieść.
Kain: Nie potrzeba mi ochroniarza za plecami. Przekonacie się, że jestem doskonale przygotowany do tego zadania - zapewniam was.
Umah: To ryzyko, na którego podjęcie nas nie stać. Nie gdy stawką jest wszystko o co walczyliśmy.
Janos: Stawka jest o wiele większa niż możesz sobie wyobrazić. Przyjmij pomoc, gdy jest ci oferowana, Kainie.
Vorador: (decydująco) Więc postanowione. Przygotuję nasze siły na ostateczny atak. (do Umah) Powodzenia, moje dziecko.
Janos: Powodzenia; wam obojgu.
Kain V.O.: Przyjmij pomoc, gdy jest oferowana... Zawsze jednak uważałem, że pomoc oferowana, a niechciana, to z reguły żadna pomoc...
Kain i Umah docierają na peryferie Nabrzeża. Umah, która do tej pory prowadziła, teraz odwraca się do Kaina.
Umah: Vorador powiedział, że musimy poszukać galeonu wojennego. Powinniśmy przeszukać południowe doki.
Kain: A co z zabezpieczeniami tutaj.
Umah: Najcięższe ze wszystkich placówek Sarafan. Kontrolują cały handel i wszystkie kursy z i do Meridian.
Kain: Sarafanie są niczym w porównaniu z tym, czemu stawiłem czoła i pokonałem.
Umah: Nie bądź taki arogancki. Będą tam czekać ich najlepsi wojownicy. Glifowi Rycerze są zabójczy.
Kain: Przekonamy się.
Umah: Powiedz mi jedno, Kainie, nim wejdziemy. Jeśli zabijesz Lorda Sarafan i odzyskasz Soul Reavera, co wtedy?
Kain: Znasz odpowiedź.
Umah: Powiedz mi.
Kain: Wtedy Meridian i całe Nosgoth będzie moje.
Umah: A Wampirzy Ruch Oporu?
Kain: (wzruszając ramionami) Cóż, oczywiście będziecie mogli zrobić, co tylko będziecie chcieli.
Umah: (cicho) Oczywiście.
Umah szybko zabiera Kainowi Kamień Nexus i sama go zakłada.
Kain: Co?!
Umah: Masz mnie za głupią?
Kain: Śmiesz-?!
Umah: Vorador opowiedział mi wszystkie historie o tobie, Kainie. Powiedział, że nie cofniesz się przed niczym, by zrealizować swą największą ambicję - władzę absolutną. A gdy już będziesz władał Nosgoth, mamy uwierzyć, że pozwolisz nam, wampirom, żyć i robić co chcemy? Jesteśmy jedynymi, którzy stoją ci na drodze. Nie. Będziesz musiał nas ścigać i zabić, a czym różni się to od władzy Lorda Sarafan?
Kain: Nie będę bronił ani wyjaśniał ci moich czynów, Umah. Nikt, nawet ty, nie stanie mi na drodze!
Umah zaczyna odchodzić, cofając się, nie zdejmując oczy z Kaina.
Umah: Dziękuję ci, Kainie, za danie nam szansy pokonania Hyldenów raz na zawsze. Ale dość już zrobiłeś. To ja będę tą, która odnajdzie i zniszczy Lorda Sarafan, a Nosgoth raz jeszcze należeć będzie do wampirów.
Kain: Głupia! Nie masz najmniejszej szansy przetrwania takiej bitwy. Teraz oddaj mi Kamień Nexus albo wydrę go z twych złodziejskich palców, podczas gdy będziesz, umierająca, wić się w bólu.
Umah: Teraz bestia pokazała swe prawdziwe oblicze... i jakże szybko. Chciałabym, by inaczej się między nami ułożyło, Kainie.
Kain skacze na Umah, ale ta się teleportuje i pojawiła się dalej, za główną bramą Nabrzeża. Kain ruszył za nią na piechotę. Dotarł do rynku.
Odźwierny: Nikt nie może tędy przejść bez hasła. Mgła się podniosła i żaden statek nie wypłynie dopóki nie uruchomią latarni.
Kain słyszy rozmowę dwóch mężczyzn na falochronie.
Mężczyzna I: Nie chcą mnie wpuścić do doków. Mówią, że to z powodu mgły, ale ja muszę dostać się na moją łódź.
Mężczyzna II: Po prostu podaj im hasło 'North Star'. Przepuszczą cię.
Mężczyzna I: Dzięki, kolego. Jestem twoim dłużnikiem.
Kain wraca z powrotem na rynek i ponownie rozmawia z Odźwiernym.
Odźwierny: Znowu ty? Hasło.
Kain: North Star.
Odźwierny: Może być.
Niedługo potem Kain natyka się na mężczyznę zagradzającego mu drogę.
Mężczyzna: Nie zbliżaj się!
Kain: Nie lękaj się...
Mężczyzna: Ty jesteś Kain? Przysłali mnie, bym ci pomógł. Musisz przestawić latarnię, tak by statek dostawczy Sarafan mógł się zaokrętować, a most zwodzony się opuścił.
Kain zrobił jak powiedział mu mężczyzna.
Gdy Kain rusza dalej przez Nabrzeże natyka się na Umah. Jest otoczona kilkoma ciałami Sarafan, ale jest też ciężko poraniona. Kain podchodzi i zabija za nią ostatniego rycerza.
Kain: Znów się spotykamy, Umah.
Umah: (nie mogąc złapać oddechu) Kain...
Kain: Tak, Kain. Zdaje się, że miałaś rzucić Lorda Sarafan na kolana.
Umah: Myślałam...
Umah pada na ziemię.
Kain: Wiem.
Kain przyklęka przy niej.
Umah: Wygląda na to, że... się myliłam. Nie mogłam sobie poradzić... sama.
Kain: Byłaś dzielna próbując.
Umah: Kainie, ja umieram.
Kain: Tak. Umierasz.
Umah: Potrzebuję twojej krwi. Proszę. Możesz mnie ocalić.
Kain pochyla się i zabiera Kamień Nexus.
Kain: Wiem. Powiedz mi, dziecko, czy widzisz mnie władającego Nosgoth?
Umah: Tak, tak. Widzę to teraz.
Kain: A wierzysz, że Nosgoth prawowicie mnie się należy?
Umah: (zdesperowana) Tak - wierzę w to, Kainie. Proszę!
Kain: ... Więc możesz zginąć, znając prawdę.
Kain rozcina jej gardło pazurami.
Umah: (umierając) Nie!
Kain: Nigdy nie powinnaś była mnie zdradzić. Mogłaś być mą królową.
Umah: (umierając) Kainie...
Umah umiera.
Kain: (cicho) Teraz... zostawiłaś mnie samego...
Kain kontynuuje swą wędrówkę. Dociera do podwórza, nad którym jeden z demonów kołysze się w klatce nad ziemią.
Vorador W.: Musisz wypuścić demona z klatki. Potem użyj pustej klatki, by przemycić się na statek. Kainie - bądź ostrożny.
Uwolniony demon zabija strażników strzegących klatki, a potem ucieka z podwórza. Kain robi tak jak powiedział mu Vorador, wchodzi do opuszczonej klatki i tym sposobem dostaje się na statek.
Jako, że droga była długa, a Kain nie miał co jeść, to wyssał krew ze wszystkich marynarzy na statku. Wynikiem było to, że nie było na pokładzie nikogo, kto mógłby wprowadzić statek do przystani, więc ten po prostu zarył się w nabrzeże, demolując wszystko na swej drodze. Kain nie przejął się tym zbytnio. Zeskoczył na suchy ląd i podążył pomostem na brzeg. Wtedy na jego drodze pojawił się Lord Sarafan.
Kain: (drwiąco) Szarlatański cesarz się pokazał.
Lord Sarafan: Jesteś daleko od domu, Tworze Nocy.
Kain: Oszczędź mi swych przemówień, demonie. Znam już twe sekrety. Twe plany obracają się w pył, walą się dzięki mej woli.
Lord Sarafan: Walczyłeś dłużej niż oczekiwałem, lecz nic się nie zmieniło, ponieważ przed sobą widzisz swą śmierć.
Kain: Czyżbyś nie wiedział, że twoja chluba, Urządzenie, została zniszczona? Twa nadzieja kontrolowania Nosgoth leży w ruinie. Ten świat jest mój.
Lord Sarafan: Nic nie rozumiesz. Jesteś pozostałością zdegenerowanej, przeklętej rasy, skazanej na przemierzanie świata nocą jako pasożyty. Twe życie można zdmuchnąć równie łatwo jak tych, na których żerujesz, by przetrwać. Moja rasa jest teraz wypaczoną parodią naszego dawnego piękna. Jesteśmy tym samym co i wy - upadłymi bogami, chcącymi odzyskać naszą dawną potęgę. Ale uda się nam. Oczyścimy ten świat z waszego gatunku i zaprowadzimy nowy, wspaniały wiek. Giń, Kainie!
Lord Sarafan już po raz drugi wystrzeliwuje w Kaina pocisk energetyczny z Soul Reavera, ale tym razem nie wywiera on żadnego efektu na Kainie, ponieważ nosi on Kamień Nexus.
Lord Sarafan: Kamień Nexus!
Kain: (śmiejąc się) Twarzowy, czyż nie? Ta sama rzecz, której ty użyłeś, by mnie pokonać, teraz obróciła się przeciwko tobie. Jesteś skończony.
Lord Sarafan: To bez znaczenia. Wrota pozostają otwarte i nawet teraz, gdy rozmawiamy, moja armia, jakiej ten delikatny świat jeszcze nie widział, szykuje się do wejścia. Nosgoth wciąż czeka, bym je sobie wziął.
Z tymi słowami Lord Sarafan znika. Kain, już bez większych przeszkód, wchodzi do miasta, poprzez wypuszczenie demona, takiego samego jak w dokach, który toruje mu drogę, rozbijając wszystko na swej drodze. Niedługo potem natyka się na rozmawiającą dwójkę ludzkich niewolników.
Mężczyzna: To nie takie proste.
Kobieta: Dlaczego? Jeśli tu zostaniemy, zginiemy. To pewne.
Mężczyzna: A gdzie mielibyśmy iść?
Kobieta: Możemy przekraść się na pokład jednego z tych statków. Za każdym razem przywożą ludzi. Muszą przypływać z miejsca, gdzie są inni naszego gatunku.
Mężczyzna: A co jeśli nas złapią?
Kobieta: Jeśli zostaniemy, zginiemy. Jaka to różnica?
Mężczyzna: To miejsce, gdzie płyną statki, może być gorsze.
Kain podchodzi do nich. Jako, że mężczyzna jest odwrócony do Kaina plecami, to nie zauważa go do czasu, aż ten jest tuż za jego plecami.
Mężczyzna: Hę? Co to było?
Kobieta: To on, to musi być on, spójrz na niego. To on się im sprzeciwił.
Mężczyzna: Sir, czy to prawda? Jest pan wampirem, który wypowiedział wojnę demonom?
Kain: Jestem Kain. Znacie dobrze to miejsce?
Kobieta: Tak, panie.
Kain: Muszę odnaleźć mechanizm, którego te kreatury używają, by ukryć swą obecność w mieście.
Kobieta: On może panu pokazać. (do mężczyzny) No, dalej.
Mężczyzna: To tam, panie. Tamten budynek. Słyszałem jak mówili. Urządzenie, którego pan poszukuje jest tam.
Kain przygląda się budynkowi. Wtedy pyta o dziwną skrzynię z niby-skrzydłami, która przelatuje nad wodą i wlatuje do budynku.
Kain: Dziękuję. Teraz powiedzcie mi cóż to takiego?
Mężczyzna: To jedyna droga wejścia. Drzwi do budynku już nie działają.
Kobieta: Jak większość rzeczy w tym miejscu.
Kain wskazuje na inny budynek.
Kain: A tamten?
Mężczyzna: Nie wiemy.
Kobieta: Ale nasze legendy mówią, że to stamtąd po raz pierwszy demony weszły do naszego świata.
Kain: Legendy? Jak długo wasz gatunek był w tym miejscu?
Kobieta: Byliśmy tu od zawsze. Nasze najstarsze bajania mówią, że nasi bogowie nas tu porzucili.
Mężczyzna: Są inni, podobni do nas, nowi, delikatniejsi. Demony przywożą ich tu z innych miejsc do pracy. Oni opowiadają inne legendy.
Kobieta: Nie mają pojęcia o przybyciu demonów. Musieliśmy im opowiedzieć.
Kain: Starczy. Zmilczcie. Ten budynek z pewnością prowadzi do wrót, ale wpierw muszę zniszczyć urządzenie.
Kain V.O.: Jak długo Hyldeni mieli tu swój punkt zaczepienia, podczas gdy my, nic nie podejrzewający, walczyliśmy i tryumfowaliśmy w naszych żałosnych wojnach, tam na górze?
Okazało się, że demon, którym Kain posłużył się, by otworzyć sobie drogę w głąb miasta, podążył jego śladem i w końcu go odnalazł. Wylazł z rozbitego szybu windy i rzucił się na ludzi. Kain wtedy szybko umknął stworzeniu i poszedł dalej.
Kain w końcu dociera do budynku, którego szukał i rozbija generator pola siłowego Miasta Hyldenów. Wtedy kontaktuje się z nim Vorador.
Vorador W.: Kainie, mechanizmy obronne Miasta Hyldenów zostały wyłączone. Janos nie może już wyczuć bariery ochronnej.
Kain W.: To moje dzieło. Wyłączyłem tę ich ohydną magię, przynajmniej na jakiś czas.
Vorador W.: Więc jesteśmy gotowi ci pomóc. Janos rzuca zaklęcie, które zaraz nas do ciebie przeniesie.
Kain W.: Doskonale.
Vorador W.: Z niecierpliwością czekam chwili, w której będę mógł ci podziękować za uratowanie życia Umah.
Kain W.: Tak, oczywiście...
Obok Kaina pojawiają się Vorador i Janos.
Janos: Spróbuję zlokalizować Wrota Hyldenów.
Z tymi słowami Janos pogrąża się w myślach. Vorador odwraca się do Kaina.
Vorador: Gdzie jest Umah, Kainie? Nie wyczuwam jej.
Kain: Nie będzie nam towarzyszyć.
Vorador: Umah nie żyje, czyż nie? Spóźniłeś się?
Kain: Nie. Spotkał ją los, na jaki zasłużyła. Skradła mi Kamień Nexus.
Vorador: Więc odmówiłeś jej pomocy?
Kain: Policzyłem się z nią, jak liczę się ze wszystkimi zdrajcami. Tak więc ją zabiłem.
Vorador: Co zrobiłeś?!
Kain: Zrobiłem to, co ty byś zrobił, Voradorze, z każdym człowiekiem czy wampirem, który sprzeciwiłby się twej woli.
Vorador: Potwór!
Kain: Sama wybrała swój los! Czy działała jako oddany porucznik, wypełniający rozkazy przełożonego, nie obchodzi mnie to! Co się stało, to się nie odstanie!
Vorador: Nigdy nie powinniśmy ci byli zaufać!
Kain: Czy aż tak bardzo pragniesz powrócić do grobu, stary przyjacielu? Nie jesteś w stanie się ze mną mierzyć...
Janos: Ach! Nie mamy czasu na tę dysputę. Wyczuwam, że Wrota Hyldenów są blisko. Mogę nas tam przenieść.
Kain: Rozstrzygniemy to w swoim czasie. Dziś w nocy Lord Sarafan wyzionie ducha, Jutro - zobaczymy...
W tym momencie Vorador zostaje powalony przez pocisk wystrzelony z Soul Reavera. Wtedy Kain zauważa Lorda Sarafan. Hylden ponownie strzela i tym razem trafia w Janosa, również go powalając. Potem zwraca się do Kaina:
Lord Sarafan: Ta runda jest moja, Tworze Nocy.
Z tymi słowami Lord Sarafan znika. Janos podnosi się z ziemi.
Janos: Muszę opatrzyć Voradora. Idź bez nas, Kainie. Przeniosę cię w miejsce blisko wrót, lecz zamknąć je będziesz musiał sam. Użyj Kamienia Nexus. Rzuć go we wrota, a jego magia zniszczy je całkowicie.
Kain: Rzucaj więc swe zaklęcie; i skończmy z tym.
Kain zostaje przeniesiony do bram budynku, który wcześniej widział z przeciwległego brzegu, gdy rozmawiał z dwójką niewolników. Wchodzi do środka i w końcu dochodzi do samych Wrót.
Kain V.O.: W końcu zapędziłem mą zdobycz do samego jej leża. Przede mną były Wrota Hyldenów, przez które Hyldeński Generał w przebraniu Lorda Sarafan planował wprowadzić swe armie i zniszczyć nas wszystkich.
Wtedy Kain spostrzega Lorda Sarafan, w innej części platformy.
Kain: Odwróć się, obrzydliwy demonie! Nadszedł czas porachunków!
Lord Sarafan szybko się odwraca.
Lord Sarafan: Kain!
Kain: Myślałeś, że uda ci się mnie pokonać? Wszystkie twe plany zostały odkryte, wraz z twą prawdziwą naturą. Odwróć się i przejdź przez wrota, które stworzyłeś i dołącz do reszty swego gatunku nim go zdziesiątkuję. Lub zostań i zgiń pod ich gruzami.
Lord Sarafan: Przyznaję, że nie spodziewałem się cię tu spotkać, w samym sercu mego przedsięwzięcia. W istocie jesteś bardzo uzdolnionym przeciwnikiem, bardziej niż myślałem.
Kain: Będziesz mógł rozważać tę myśl, gdy już dokonasz wyboru. Powróć na wygnanie, lub giń.
Lord Sarafan: Myślisz, że gra skończona? Myślisz, że zakończy się ona na mnie? Czy nie zastanawiałeś się dlaczego tak wielu twych zaufanych popleczników, teraz i zawsze, padało przede mną na kolana, uznając mnie za swego pana i związało się z moją sprawą?
Kain: Tchórze i zdrajcy nie zasługują na wątpliwości co do nich, jedynie na totalną zagładę.
Lord Sarafan: Czy nie przyszło ci do głowy, że to być może moja sprawa, nie twoja, jest prawą i sprawiedliwą? Że to twa ambicja władania tym światem jest niczym więcej jak młodzieńczym urojeniem nic nieznaczącego szlachetki, który zdobył zbyt dużą władzę, ale nigdy za dużej?
Kain: Zamilcz, demonie. Twa potrzeba korupcji jest aż nadto widoczna. Lecz każdy zdrajca, którego przekabaciłeś na swą stronę, nawet Umah, w końcu legł martwy.
Lord Sarafan: Umah? Nie mam szpiega imieniem Umah.
Kain: Łżesz!
Rozpoczęła się walka, w której Lord Sarafan próbował trafić Kaina pociskami z Soul Reavera.
Lord Sarafan: Ty i twój przeklęty kamień!
Przez większość czasu Hylden będzie wykrzykiwał jedną z fraz:
Lord Sarafan: Nie dorównujesz mi!
orazDlaczego po prostu nie umrzesz?!
orazTen kamień nie uchroni cię przed otchłanią!
Kainowi w końcu udaje się zrzucić Lorda Sarafan z platformy. Potem staje na brzegu i spogląda w otchłań na dole i wtedy słyszy jego głos. Gdy się odwraca widzi Hyldena zaraz za sobą.
Lord Sarafan: Wciąż uważasz, że ci się uda? Gdy nosisz Kamień Nexus, mój miecz nie może się sięgnąć, lecz chroniąc nim swe życie, nie możesz użyć go do zniszczenia wrót. Pat, Kainie, a ja pogram na zwłokę. Tak długo jak nie przegrałem, jestem pewien wygranej w swoim czasie.
Kain: Lecz ja jeszcze nie wybrałem...
Z tymi słowami Kain zdejmuje Kamień Nexus z piersi i rzuca go we wrota w dole.
Lord Sarafan: Nie, nie, nie!
Metalowa konstrukcja, na której obaj stoją, zaczyna się trząść i rozpadać, gdy wrota stały się niestabilne. Jednak Kain i Lord Sarafan kontynuują swą walkę. Teraz jednak, Kain nie ma żadnej ochrony, a Hylden próbuje go ściąć Soul Reaverem.
Lord Sarafan: Stałem się mistrzem Reavera. Jestem twą zgubą!
orazRozedrę twą duszę!
orazPadnij na kolana przed mą potęgą!
orazTak długo jak dzierżę Reavera, jestem nieśmiertelny!
orazPrzywiązuję wielką wagę do ironii zabicia cię twym własnym mieczem, Kainie!
Kain nie traci czasu na gadanie. Za pomocą Daru 'Immolate', jakże ironicznego - bo otrzymanego od Magnusa, którego pokonał dwieście lat temu - udaje mu się wytrącić Reavera z rąk Lorda Sarafan. Hylden szybko rzuca się, by podnieść miecz, ale w tym momencie na jego drodze staje Janos.
Lord Sarafan: Ty!
Janos: Tak. Twój więzień. Na którego krwi zbudowałeś swe nikczemne plany.
Lord Sarafan: A cóż mogło być bardziej prawego aniżeli wywarcie zemsty i zabranie ci wolności za jednym zamachem? Umęczone eony cierpienia to dla ciebie za mała kara, wampirze.
Janos: Lecz nie dla ciebie, Hyldenie, któryś ważył się postawić swą zepsutą stopę w tym świecie, po swym wygnaniu. Powróć do wymiaru demonów, gdzie twe miejsce.
Lord Sarafan: A jakim prawem, przeklęty, wysłaliście mój gatunek do tego siedliska zła?
Janos: Jakim prawem wy nałożyliście na nas klątwę, która odwróciła nas od światła i uczyniła drapieżnikami, czyhającymi na ludzkość?
Lord Sarafan: To była sprawiedliwość za nasze wygnanie ze świata. Widzisz co uczyniło ono z naszej niegdyś pięknej rasy?
Janos: Widzę, że w końcu przybraliście właściwą sobie formę.
Janos rzuca się na Lorda Sarafan, ale ten jest szybszy i łapie go w locie za gardło.
Lord Sarafan: Więc pójdź i ty, i zobacz co zrobi ono z ciebie!
Janosowi udało się wyrwać z uścisku Hyldena i zaatakować go, ale Lord Sarafan był silniejszy.
Janos: Kainie! Miecz!
Kain szybko rzuca się po miecz i go chwyta. Tym czasem Lord Sarafan ponownie podnosi Janosa go góry.
Lord Sarafan: Skazuję cię na piekło własnego autorstwa - więźnia na wieczność.
Z tymi słowami Lord Sarafan rzuca Janosa w ciągle otwarte wrota.
Janos: (spadając) Nie! Kainie!
Potem Hylden odwraca się z powrotem do Kaina.
Lord Sarafan: A teraz twoja kolej.
W tym momencie platforma zaczyna się znów trząść i w końcu zapada się i wpada we wrota. Nienaruszona pozostaje jedynie jej środkowa część, znacznie mniejsza i zawieszona nieco wyżej. Obaj adwersarze wycofują się na nią i kontynuują swój pojedynek.
Lord Sarafan: Nie dorównujesz mi!
orazDlaczego po prostu nie umrzesz?!
orazPadnij na kolana przed mą potęgą!
orazStaw mi czoła, tchórzu!
orazTen miecz cię nie uratuje.
Kain w końcu wychodzi zwycięsko z tego zażartego pojedynku. Lord Sarafan, wyczerpany, siedzi przed nim, opierając się o centralną kolumnę, na której zawieszona jest platforma.
Lord Sarafan: Wygrałeś bitwę, lecz wojna pomiędzy moim i twoim gatunkiem nigdy się nie skończy. Nasze wygnanie do wymiaru demonów zapewnia nam także nieśmiertelność. Pewnego dnia powrócimy.
Kain: Jeśli twój gatunek raz jeszcze ucieknie z miejsca wygnania - będę czekał.
Lord Sarafan: (śmiejąc się słabo) Nie będziesz żył na tyle długo.
Kain: Żyję wystarczająco długo, by sobie z wami poradzić.
Z tymi słowami Kain przebija Lorda Sarafan Soul Reaverem, w końcu go zabijając. Potem wydostaje się z powrotem na górę i odchodzi od wrót, podczas, gdy te pochłaniają wybuchy, a wszyscy Hyldeni w Nosgoth zostają zniszczeni.
Kain V.O.: Umah... Cóż to było, co powiedziała mi, gdy zabrała mi Kamień Nexus? Czym moje panowanie różniłoby się od panowania Lorda Sarafan? Och, gdybyś żyła, Umah, dostrzegłabyś różnicę. Powinnaś była mi zaufać... Wojna się skończyła, a jednak trzeba było walczyć w innej bitwie. Okrutni władcy Nosgoth, Sarafanie - teraz bez przywódcy - musieli zostać rozbici. Trzeba było odbudować miasta, zaprowadzić porządek. I wtedy rozpocznie się nowa, moja władza. Chwała zwycięzcom. W końcu... Nosgoth będzie moje...