- Ja zajmę się magiem - krzyknął młody Moebius do swych rycerzy - Wy zabijcie tego demona.
Wojownicy nie czekali. Szybko ustawili się w szyku, półkolem otaczając Kaina. Było ich około trzydziestu, a mimo to w ogóle go nie przerażali. Zamiast tego strasznie go rozśmieszyli. Okrutny śmiech odbił się echem od pobliskich gór. Nagle rycerze z dalszych szeregów wyjęli łuki. Ktoś dał komendę "strzelać" i niebo zakryła chmura strzał, z której niby grad posypały się groty. Jednak wampir wciąż śmiał się, gdy spadały one na niego. Śmiał się gdy mijały go niby odpychane niewidzialną siłą, i gdy te nieliczne, które trafiały odbijały się od jego skóry niczym od kamienia. Wtedy ruszył naprzód.
Szybko dobiegł do najbliższego wojownika i przebił go szponami. Z ręki wyjął jego miecz i ruszył dalej, wciąż z uśmiechem na twarzy. Jedyne co było widać, to zielona smuga i błysk oczu, a gdzie się one pojawiły po chwili lała się krew. Był tak szybki, że ludzie nawet nie mogli się bronić. Moment później ostatni wojownicy rzucili się do ucieczki, a Kain stanął i patrzył na swe dzieło. Dwadzieścia ciał ułożonych w równym półkolu.
Kątem oka dostrzegł błysk i odwrócił się. To magowie walczyli na swe zaklęcia. Rażąc się naprzemian ognistymi strzałami i piorunami kulistymi.
- Nie mam czasu czekać, aż jeden z tych głupców wykończy drugiego - szepnął sam do siebie. - Lepiej im pomogę.
Nie czekając skoczył miedzy nich. Jednym kopnięciem przewrócił starca i stanął przed młodym magiem. Spostrzegł jak ten z przerażeniem w oczach spogląda na swych martwych żołnierzy.
- To nie byli przeciwnicy godni mnie, Moebiusie - powiedział Kain z mrocznym uśmiechem - Ty zresztą też nim nie jesteś.
Złapał go za gardło i podniósł do góry. Znów zaśmiał się widząc jak mag wierzga nogami kiedy wampir zaczął miażdżyć mu krtań.
- Zostaw go - krzyknął starzec i rzucił się na Kaina.
Jednak, gdy tylko się zbliżył ,białowłosy złapał go drugą ręką za szyje i podniósł tak samo jak jego wersję z teraźniejszości.
- Czemu go bronisz Moebiusie? - spytał nieco zdziwiony - Przecież przed chwilą sam prawie go zabiłeś.
- Gdybym chciał go zabić to bym to zrobił. On jest jeszcze za młody, nie miał ze mną szans. Jednak jeżeli go zabiję, to sam przestanę istnieć. Teraz puść mnie, obiecałeś, że nic mi nie zrobisz.
- Tak. - powiedział z udawanym smutkiem - ale o nim nic nie mówiłem - dodał patrząc na drugiego maga.
Wypuścił z ręki starego Moebiusa po czym wbił szpony w ciało, które trzymał w drugiej dłoni i wyrwał wciąż bijące serce.
- Łap - krzyknął po czym rzucił je żyjącemu magowi.
- Ty morderco - wrzasnął - Potworze!
Po chwili zaczął znikać. Stopniowo robił się niewidoczny i po chwili już go nie było.
- Dobrze, - szepnął Kain, gdy cała ziemia zaczęła trząść się w kolejnym przetasowaniu - teraz czas udać się do miasta antycznych... ale najpierw posiłek.
Podniósł ciało maga i zanurzył kły w jego posiniaczonej szyi. Życiodajny płyn odnowił energię, którą stracił podczas bitwy. Po chwili, gdy był już w pełni sił skoncentrował się na konkretnym punkcie. Na sali obrad w najwyższej wierzy Cytadeli Wampirów. Gdy tylko na jego miejscu pojawiło się stadko nietoperzy poleciały właśnie tam.
~
- Znacznie bardziej wole taki lot - szepnął gdy znów w swej postaci pojawił się w komnacie wyższych.
Rzucił okiem na puste krzesła wokół kamiennego stołu. "Obrady chyba zakończone - pomyślał - więc trzeba znaleźć najwyższego." Spokojnie przeszedł przez drzwi i ruszył schodami w dół. Gdy tylko wyszedł na plac wewnętrzny cytadeli podbiegli do niego dwaj antyczni:
- Kain - krzyknął pierwszy, wyraźnie podekscytowany - Czy to znaczy, że ON już nie żyje? Zabiłeś go?
- Nie - warknął wampir z tonem goryczy - Nie byłem w stanie wygrać.
Zapadło milczenie. Obaj uskrzydleni patrzyli na niego z minami wyrażającymi zdziwienie i zawód. Dopiero po chwili ten drugi przerwał milczenie.
- A co z resztą? - wyjąkał patrząc w oczy białowłosego - tam był mój brat.
- Przykro mi - wyszeptał Kain spuszczając głowę - Nikt nie przeżył. Ale nie czas na rozpacz - krzyknął gdy zobaczył łzy w oczach niebieskoskórego. Oni polegli, ale my wciąż mamy szansę na zwycięstwo. Prowadź mnie do najstarszego. Muszę mu opowiedzieć co się stało.
- To zbyteczne wampirze - powiedział swoim spokojnym głosem najwyższy, powoli przechodząc przez bramę - Wiem już o wszystkim.
- Więc nie ma czasu. Ruszam!
- Dokąd?
- Jak to? W przyszłość po Blood Reavera. Skorzystam z waszej Komnaty Czasu, jak dotąd mnie nie zawiodła.
- Głupcze, nie możesz użyć Komnaty. Nie masz już miecza i nie ważne, że energia Reavera jest w tobie. Komnata służy jedynie dzierżycielowi cielesnego miecza.
Przez chwilę Kain zatopił się w swych myślach. "A więc to koniec? Jak mam odnowić Soul Reaver, gdy do tego potrzebuje właśnie tego miecza? Przecież to błędne koło! - i wtedy nagle błysnęła mu jedna myśl"
- Zawsze jest inne wyjście - krzyknął z tonem triumfu - Zawsze to powtarzałem.
- Ale jakie Białowłosy?
- Chronoplast. Ludzki strażnik czasu Moebius stworzył kompleks, który nazwał Chronoplastem. Służy on do patrzenia w przyszłość i przeszłość oraz do podróży w czasie. Już kiedyś z niego korzystałem.
- Wiec ruszaj! I nie czekaj na nic. Z każdą chwilą bariera oddzielająca nas od Eldera słabnie.
Zgodnie z poleceniem Kain natychmiast skupił się na jednym punkcie. Na jednym z korytarzy w jaskini wyroczni, który prowadził wprost do Chronoplastu. Po chwili tam gdzie stał było już tylko stado nietoperzy.
~
Gdy stanął w korytarzu pełnym zwierciadeł nie mógł opanować swej ciekawości. Przyszedł tam, aby spojrzeć w przyszłość i znaleźć moment, w którym mógłby przechwycić Blood Reaver. Jednak wywołał inną wizję. Musiał zobaczyć, jak potoczą się losy Nosgoth, po najnowszych paradoksach. Nagle ujrzał pojedyncze sceny. Młodzieniec opłakujący zmarłego ojca. Jego ojciec leży na brzegu jeziora Zapomnienia, to jeden z tych, których sam zabił. Młodzieniec dorasta i staje się sługą Eldera. W akcie zemsty wraz z Mortaniusem niemal całkowicie wyniszcza Antycznych. Potem ujrzał serię niemal identycznych scen. Zmieniali się tylko bohaterowie. Po kolei pięciu różnych mężczyzn z symbolem filaru czasu na czole wchodziło do Kuźni Ducha i odmawiało pomocy Elderowi. Wkrótce giną. Dopiero szósty z kolei strażnik staję się sługą potwora. Od tej pory to on zastępuje Moebiusa, o dziwo jest nawet do niego podobny. Nie zmienia się nic więcej.
- Ciekawe, jednak teraz nie czas na zastanawianie się.
Po sekundzie pojawiła się kolejna scena. Oto Vorador wręcza ledwo wykuty Blood Reaver Janosowi. Ostatni Antyczny przekazuje mu Dark Gift i wtedy dzieje się to, na co Kain czekał. Wampir zobaczył jak Audryn szepce na tyle cicho, aby nie usłyszał go kowal, dwa słowa - "Teraz, Kain."
Nie czekając ruszył korytarzem. Jednak gdy doszedł do komnaty z wehikułem natychmiast się zatrzymał. Wysoko nad schodami pomiędzy pięknym portalem Kain ujrzał wir czasu. Po chwili przeszły przez niego trzy istoty. Jedna wysoka i czerwona miała na nisko osadzonej głowie parę masywnych rogów. Po jej bokach stały dwa inne demony, takie których dotąd nie widział. Szare potwory były pokryte pancerzem z drobnymi kolcami. Były dość szczupłe i niewiele niższe od towarzysza. Ręce kończyły się długimi i zagiętymi szponami, a zamiast głów miały dziwne czaszki. Przez chwilę stali patrząc na wampira.
- Więc jesteś - powiedział ochrypłym głosem ten pośrodku - Bezbronny i sam. Czas abyś zginął!
- Myślisz, że zdołacie mnie zatrzymać? - zaśmiał się Białowłosy - Przeceniacie swe możliwości. Jestem potężniejszy niż kiedykolwiek.
Nie czekając na odpowiedź demona podniósł siłą telekinezy jednego z czaszko-głowych potworów i cisnął nim o ścianę, drugi natychmiast rzucił się na Kaina i ciął ostrymi pazurami. Wampir odsunął się i spojrzał na swój tors. Zobaczył jak świeże rany natychmiast się goją. Szybko doskoczył do demona i wbił mu swoje pazury w brzuch. Potwór zawył głośno po chwili padł nieruchomy na ziemię. Wtedy do walki dołączyło się rogate monstrum. Jednym ciosem ramion sprawił, że wampir przeleciał przez pół komnaty. Białowłosy wstał i czym prędzej dobiegł do potwora , unikając ciosów skoczył na wysokość jego głowy. Zawisł na chwilę w powietrzu i szybkimi ciosami zaczął masakrować mu twarz. Gdy skończył demon zniknął wraz z głośnym rykiem i wybuchem płomieni. Wtedy podszedł do tego, który leżał przy ścianie. Złapał za jeden z jego palców długich i ostrych ja sztylety i odciął mu nim głowę.
- No i po wszystkim. Jak zwykle żałosni.
Nie tracąc więcej czasu zaczął przełączać kolejne dźwignie wehikułu. Po chwili mechanizm zawieszony pod sufitem zaczął się kręcić, a wir czasu, który zamknął się po przejściu demonów ponownie się pojawił. Wampir stanął przed portalem i spojrzał za siebie. Tym razem wolał sprawdzić czy wszystko jest dobrze ustawione. Jednak nie było mowy o pomyłce. Miał w sobie moc Reavera i nikt nie mógł nim manipulować. Gdy wkroczył w tunel poczuł jak jakaś moc wciąga go głębiej... i głębiej.
~
Chronoplast w którym wylądował po chwili był identyczny. Jedynie ciała dwóch demonów zniknęły. Kain od razu ruszył na zewnątrz jaskini. Gdy tylko znalazł się na otwartej przestrzeni skupił się na balkonie wykutym z kamienia i podpartym przez figurę uskrzydlonej postaci.
Chwilę po tym, gdy ze stada nietoperzy przeobraził się w swoją naturalną formę z wnętrza swej ustroni wyszedł Janos Audryn. Kroczył powoli niosąc przed sobą zdobioną podłużną skrzynie.
- Witaj odnowicielu - szepnął antyczny - Wiec wszystko tak ,jak zostało zaplanowane.
- Widzę, że najwyższy przekazał ci, że przybędę po miecz. Doskonale to oszczędziło mi szukania odpowiedniego momentu, by go przechwycić.
- Wiec nie czekaj, nie trać czasu.
Wampir wziął skrzynię i postawił ją na balustradzie. Powoli otworzył wieko i spojrzał na ostrze miecza, ułożonego z czcią na czerwonym aksamicie. Wyciągnął do niego rękę i już miał chwycić rękojeść... gdy zawahał się. Teraz jest potężny. Moc jest w nim nie w mieczu który dzierży. Czemu musi się jej pozbywać? Przecież to ta sama potęga, tyle że teraz jest w jego żyłach, a nie w chłodnym metalu. I wtedy jak przez mgłę przypomniał sobie rozmowę z Razielem. Ta moc nie była jego i nie mógł jej więzić w swym ciele. Ta moc była mocą Reavera i w nim powinna krążyć.
Mocno chwycił za rękojeść i podniósł miecz do góry. Poczuł, jak Reaver zaczyna wibrować, a wraz z nim jego ręka. Po chwili drobne wyładowania zaczęły przechodzić z jego ręki na miecz. Wampir poczuł, że wraz z nimi przechodzi moc do miecza. Na koniec ostrze błysnęło błękitem i posypały się z niego iskry. Białowłosy padł na kolana powalony nagłą utratą dużej ilości mocy. Lecz gdy mocniej ścisnął rękojeść poczuł, że ta energia go nie opuściła. Była z nim, tylko w innej formie. Wstał czując się równie potężny jak wcześniej.
- A więc zrobione- skomentował Audryn - Soul Reaver znów w pełni sił.
- Tak, a ja wraz z nim ruszam w przeszłość. Dzięki ci Janosie.
~
Gdy biegł do centralnej komnaty Chronoplastu znów zaskoczyła go czyjaś obecność. Tym razem jednak nie byli to wojownicy wysłani za nim w czasie. Przy schodach stała kobieta o zielonej skórze i dziwnym kształcie głowy. Nie miała uszu, ani piersi. Jednak Kaina nie zdziwił jej wygląd ,gdyż znał ją już ze swej przeszłości. Była to Seer i wyglądała tak , bo była Hyldenką. Kiedyś wraz ze swą krwią dała mu moc telekinezy, aby mógł pokonać jej pobratymców. Wtedy nie rozumiał jej motywów, ale tą cześć wyjaśniła opowieść najstarszego. Więc jeżeli cokolwiek zastanawiało teraz Wampira to nie sama kobieta, lecz cel, dla którego tu jest.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię - powiedziała spokojnym głosem, jakby czytała w myślach białowłosego, zresztą tak właśnie było - Spotykamy się podobnie jak wtedy, nie bez przyczyny.
- Odejdź! - krzyknął Kain - Wtedy mi pomogłaś, ale nie wiedziałem kim jesteś. Siostra potwora, który chce zniszczyć Nosgoth nie jest godna by mi pomagać.
- Myślałam, że ty jako ostatni wampir odrzucony przez świat, znienawidzony przez swego syna ,lepiej mnie zrozumiesz. Myślisz, że jestem dumna ze swego pochodzenia?
- Wiec po co tu przybyłaś, jeśli nie by mnie powstrzymać?
- By ci pomóc. - odpowiedziała, a Kain otworzył szerzej oczy ze zdumienia. - Podobnie jak dawniej przybyłam ofiarować ci dar. I podobnie jak dawniej będzie to moja krew.
- Po co? - zdumiał się wampir - Przecież mam już zdolności telekinezy, więc po co mi twa krew?
- Bo nie tylko to może ci ona dać. Nie zapominaj, że ten , którego chcesz pokonać to mój brat bliźniak. Nasze dusze połączone są nierozerwalną więzią. Wypij mą krew, a wraz z nią wchłoń i duszę, a staniesz się odporny na jego magię, nawet on nie może skrzywdzić samego siebie.
- Pomyliłaś bohaterów Seer. Ja nie pożeram dusz.
- Ale twój miecz tak. Trzymaj go mocno, gdy będziesz wysysał mą krew, a pochłoniesz i mą duszę.
- Jesteś pewna że chcesz bym to uczynił?
- Nie wahaj się, ma śmierć to niewielka cena za zniszczenie tego czym stał się mój brat.
Wampir nie dłużej nie zwlekał, złapał Hyldenkę za kark i wbił kły w jej szyje. Gdy zaczął pić krew złapał mocno za rękojeść Reavera. Poczuł jak wpływa w niego ogromna energia. Po chwili ciało wróżbitki stało się całkowicie bezwładne, a krew się skończyła.Kain poczuł jak przechodzi w niego wraz z ostatnimi kroplami osocza potęga i wiedza Seer. Zrozumiał, że właśnie wchłonął jej duszę.
Jak dotąd nie do końca widział jakikolwiek sens w kolejnej walce z Elderem, skoro już raz przegrał. Teraz czuł, że jest gotów by powrócić pod Jezioro Zapomnienia.
Szybko ustawił maszynę ściskając miecz w prawej dłoni. Gdy skończył z cichym szumem otworzył się kolejny korytarz czasu. Wskoczył w błękitny wir, a niewidzialna moc pociągnęła go w głąb tunelu.
~
Grupa nietoperzy, gdy tylko wleciała do komnaty narad w Cytadeli zbiła się w gęstą chmarę. Po chwili stał tam już Kain w swej normalnej postaci. Od razu spostrzegł, że w najwyższym fotelu siedzi Najstarszy, oparłszy głowę na splecionych dłoniach.
- Wreszcie!- powiedział bez emocji na widok wampira. - Rozumiem że masz miecz?
- Tak! - odparł białowłosy - Mam też pytanie, nim wyruszę po Eldera.
- Słucham, podróżniku.
- Niegdyś, gdy wraz z Razielem spowodowaliśmy paradoks, moje wspomnienia dopasowały się do nowego strumienia czasu. Przed chwilą widziałem w Chronoplaście nową przyszłość Nosgoth, lecz nie pamiętam tego co zobaczyłem.
- Bo teraz masz Czysty Soul Reaver. Gdy dzierżysz miecz jesteś częściowo ponad czasem. Twoje zmiany nie wpływają na samego ciebie. Tak samo jak przeznaczenie, czas cię nie ogranicza. Zawsze gdy będziesz miał miecz, twa świadomość będzie taka jak teraz.
- Widzę, że Reaver naprawdę więzi w sobie ogromną moc. Teraz czas bym jej użył przeciw Elderowi.
- Raz już zawiodłeś. Skąd pewność, że tym razem wygrasz?
- Spotkałem Seer, a może raczej to ona odnalazła mnie. Poświęciła życie, by uodpornić mnie na moc swego brata.
- Nie jestem przekonany czy to wystarczy. - wyszeptał po chwili zastanowienia - Nie mogę ryzykować, dam ci szansę, lecz równocześnie przygotuję rytuał poświęcenia.
- To nie potrzebne...
- Ja decyduję co jest, a co nie jest potrzebne - przerwał wampirowi najwyższy.- Wyruszymy nad jezioro, gdy tylko zbiorę pozostałych antycznych.
- Więc rytuał odprawiacie nad jeziorem?- zdziwił się Kain - To tłumaczy czemu jego nazwa zmieni się na Jezioro Umarłych.
- Czekaj na mnie na dziedzińcu - polecił - Przyjdę tam, gdy reszta będzie gotowa.
~
Gdy wampir po raz kolejny stanął w tunelu pokrytym zastanawiającymi spiralami poczuł się dość dziwnie. Przypomniał sobie, co stało się, gdy za pierwszym razem wkroczył do jaskini Eldera, a teraz stał tuż przed tym miejscem. Jednak nie zawahał się ani na moment. On nie znał strachu. Chwycił mocniej miecz, który oświetlał mu drogę i wkroczył przed oblicze swego wroga.
- Ach to znowu ty - zadudnił głos potwora - Dopiero co cię zabiłem, a ty jednak powracasz. Powiedz mi jak to się dzieje?
- Wielu już mnie zabiło - odparł Kain - lecz żaden jeszcze mnie nie zniszczył.
- Ach tak. W końcu nie jest to takie łatwe. Jesteś przepowiedzianym Wybawcą Wampirów. To zadziwiające jak dużą siłę ma wiara. Ze zwykłego śmiertelnika, przepowiednia poparta jedynie wiarą w jej spełnienie stworzyła potężnego herosa. Jednak tym razem postaram się, byś pozostał martwy na wieki.
- TYM RAZEM - wrzasnął wampir - To ty polegniesz.
- Nie bądź głupcem. Nadal dysponuję mocami, które przerosły twe oczekiwania ostatnim razem. Wtedy nieświadomość pozwalała ci myśleć, że możesz wygrać, teraz to już wyłącznie głupota.
- Tym razem, mam moc, która zapewnia mi odporność na twe sztuczki.
Głośny śmiech zadzwonił w głowie Kaina.
- Zginiesz tak , jak dawniej i jak zawsze, gdy staniesz do walki ze mną.
- Spróbuj mnie powstrzymać.
Białowłosy powolnym krokiem ruszył w stronę oka. Zobaczył w nim jak nagle zapala się iskra mocy. Jednak nic się nie stało, a Kain szedł wciąż na przód. I znów, błysk potęgi, który nie przynosi żadnych efektów.
- To... to niemożliwe - wyjąkał Elder - Co się dzieje.
- To moc twej siostry. Oddała swe życie bym mógł cię zabić.- odparł zbliżając się do oka.
- Więc... więc jestem zgubiony? - zapytał z przerażeniem w głosie - Pomimo całej mej potęgi, pomimo tego co osiągnąłem zgładzi mnie ten marny wampir, w mej własnej siedzibie.
- Tak i nic na to nie możesz poradzić. Będąc tak blisko jestem poza twym zasięgiem.- dodał, gdy był już przy samym oku.
- Więc wiedz jedno - możesz mnie pokonać, jednak nie powstrzymasz zła które uwolniłem. Otworzyłem drzwi, które prędzej , czy później ktoś przekroczy i podąży ścieżką rozciągającą się tuż za nimi... moją ścieżką.
- Oszczędź mi tych gróźb kałamarnico i giń.
Gdy miecz przebił centralny punkt - oś na której kręciło się koło Eldera, cała ziemia zaczęła się trząść. Jeszcze żaden paradoks, żadna zmiana historii nie wywołała takich skutków. Nie nastąpiło już żadne przetasowanie. Wraz ze śmiercią potwora zniknęła i jego sieć przeznaczenia.
Wampir spojrzał na swe ręce. Zobaczył jak powoli zaczynają znikać, jak on cały znika. Na rozpływającej się twarzy po raz ostatni zagościł uśmiech. Wiedział, że tak miało być, że wypełnił swą rolę, a teraz miał odejść. "To rekompensata - pomyślał - Nie poświęciłem się dla filarów, lecz poświęciłem się dla Nosgoth."